piątek, 28 maja 2010

Aktywacja rachunku maklerskiego IKE czyli długi weekend nauki

Dzisiaj został aktywowany mój rachunek maklerski, który otworzyłem specjalnie by inwestować dzięki niemu na giełdzie na moją przyszłą emeryturę, w ramach IKE.

Procedura otworzenia IKE w formie rachunku maklerskiego, zajęła dwa tygodnie od momentu wypełnienia wniosku przez internet.

Dzisiaj po raz pierwszy, po zalogowaniu się na swój rachunek, mogłem poczuć się jak prawdziwy rekin giełdowy :). Notowania w czasie rzeczywistym i ta mnogość operacji możliwych do wykonania, trochę mnie przeraża. Przyzwyczajony do gry giełdowej "na niby" w różnego rodzaju grach giełdowych, gdzie można tylko kupić lub sprzedać akcje, nie byłem przygotowany to tak dużej ilości zakładek,gdzie ich liczba, doprowadza mnie do oczopląsu :)

Tak więc w najbliższy długi weekend, trzeba będzie przestudiować całą instrukcję obsługi tego rachunku maklerskiego i spróbować się połapać, gdzie co wcisnąć, aby nie stracić prawdziwej, ciężko zarobionej kasy. Mam nadzieję, że już nie długo wszystko opanuję perfekt, a moje zakupy akcji oraz wpływ z dywidend, dość szybko doprowadzą do zwiększonej zasobności mojego portfela i nawet ewentualnie po opłaceniu podatku belki, będę sobie żył z tych pieniędzy na "emeryturze" w wieku czterdziestu paru lat :)

czwartek, 27 maja 2010

Kolejny debiut na GPW czyli zatwierdzony prospekt Taurona

Został zatwierdzony projekt Taurona.

Prywatyzacja, a właściwie zapisy na akcje, mają być przeprowadzane w podobny sposób jak przy prywatyzacji PZU. Żeby uniknąć redukcji oraz lewarów kredytami. Tak jak i przy PZU tak i przy Tauronie, mają być zapisy na akcje za maksymalną kwotę około 10k.

Jestem sceptyczny co do osiągnięcia zysku z akcji Taurona, ale podobnie było przy debiucie PZU. Wtedy się myliłem, choć i tak nic nie straciłem, bo nie miałem wolnych prawie 10k na zakup akcji PZU.

Tym razem, jednak zapisałbym się na akcje Taurona, ale też nie mam odpowiedniej kwoty. Wydaje mi się, że w przeciwieństwie do firmy Kulczyka, akcje Taurona, przynajmniej na debiucie powinny dać zarobić. Może trochę mniej niż PZU ale ministrowi skarbu zależy na dobrych debiutach przedsiębiorstw państwowych, aby zachęcić inwestorów przed planowaną prywatyzacją GPW.
Chociaż na GPW jest już podobna spółka, która dość kiepsko sobie radzi (PGE) to jednak debiut Taurona, powinien być raczej na plusie.

Moim skromnym zdaniem, można zaryzykować i zapisać się na akcje Taurona. Ale, że przy debiucie PZU się myliłem, tak samo może być i w tym przypadku.
Także, każdy sam musi podjąć decyzję o zapisach na akcje czy to tylko na siebie, czy też na wszystkich z rodziny czy znajomych.

Kredyt odnawialny w mbanku czyli propozycja (nie)do odrzucenia

Parę minut temu odebrałem telefon.

Dzwoniła miła pani. która w imieniu mBank'u zaproponowała mi kartę kredytową z limitem 2k. W ramach promocji, karta bez opłaty za pierwszy rok użytkowania, a w następnych latach 30zł (raczej sporo) chyba, że dokonam w ciągu roku transakcje na kwotę 18k, to zostanie ona zwrócona.

Jako, że mam już kartę kredytową z eurobanku i jeszcze nie rozpatrzoną reklamację z niej, podziękowałem miłej pani za tak wspaniałą promocję.

Dostałem więc propozycję kredytu odnawialnego. Tutaj zaoferowano mi limit 2300 i opłatę za jego uruchomienie w wysokości 25zł. Dodatkowo w ramach promocji oprocentowanie tylko 14,4%.

Chwilę pomyślałem i stwierdziłem, że czemu nie. Nie mam zamiaru go wykorzystywać, ale w obecnych czasach, gdy a to śnieg rozwala dachy, a to powódź zalewa kraj, nie zaszkodzi mieć jakiś zapas na koncie.

Po 9 minutach podawania danych i słuchania na co to ja się zgadzam, miła pani oznajmiła, że już za parę dni zadzwoni ktoś do mnie, aby podpisać tą umowę.

Jeszcze w lekkim szoku po usłyszeniu tylu cytowanych ustaw, paragrafów i nazw typu BIK, dostałem po minucie e-maile od mbanku. Obydwa w tej samej chwili.

Pierwszy informował, że włąśnie wypełniłem wniosek o kredyt odnawialny, a w drugim była informacja, że analitycy banku ten wniosek odrzucili.

Wpatrywałem się tego emaila i nie do końca zaskoczyłem o co biega.

Po kilku chwilach, doszedłem do wniosku, że ci cali analitycy potrzebowali tylko mojej zgody, aby sprawdzić mnie w BIK'u abo innej podobnej organizacji.

Ciekawe co tam takiego zobaczyli, że w parę sekund zdołali odpisać, że mój wniosek nie przejdzie.

Miałem w życiu kilka kredytów, które na czas spłaciłem i obecnie spłacam telewizor. Pewnie gdy zobaczyli, że moja rata wynosi 320zł, a na konto w mbanku wpływa 500zł to się wystraszyli :) i od razu go odrzucili :).

Moja zasadnicza pensja wpływa do eurobanku, więc mbank może spać spokojnie o moje możliwości spłaty tego kredytu :)

W sumie jestem zadowolony. Nie starałem się o ten kredyt, a sami mi go zaproponowali. W końcu zaoszczędziłem 25zł, które mogę dorzucić do swojego funduszu bezpieczeństwa.

Pewnie tak samo było by z tą kartą kredytową, którą pani chciała mi wcisnąć.

Tylko nie wiem, czy poprzez sprawdzenie w Biurze Informacji Kredytowe, mbank nie zrobił mi kociej roboty. No bo jeśli jakaś instytucja finansowa, sprawdza kogoś, kto stara się o kredyt, a po sprawdzeniu w BIK, podejmuje decyzję o nie przyznaniu kredytu, to chyba jest to zapisywane w historii potencjalnego kredytobiorcy (w tym przypadku mojej).

Chyba, że się mylę.

Ktoś zna odpowiedź?

środa, 26 maja 2010

Kredyt jako lewar czyli ciąg dalszy inwestowania "inaczej"


Wczoraj do pewnej nie rozważnej decyzji przyznał się autor tegobloga.

Ja kiedyś pisałem post o podobnym charakterze, czyli wykorzystać kredyt do tego aby budować swoją niezależność finansową.

Dzisiaj mogę się przyznać, że jak pisałem w tamtym poście, tak zrobiłem.

Otóż wziąłem pożyczkę z pracy (4000zł na 10 miesięcy), na zero procent i kupiłem za tą kwotę 1000 euro (po 3,89). Następnie założyłem rachunek oszczędnościowy w euro w banku PKOBP i je tam ulokowałem.

Dzisiaj zastanawiam się, czy nie sprzedać euro, czy może czekać aż euro wzrośnie do 4,20zł.

W związku z tym, że przyznałem się do tak ryzykownej inwestycji, w podsumowaniu maja uwzględnię w swoim portfelu zarówno posiadaną ilość euro (o ile ich wcześniej nie sprzedam), jak również swoje obciążenia związane ze spłatą pożyczki zaciągniętej na kupno euro, jak i kredytu na zakup telewizora.

Otwarcie rachunku maklerskiego IKE ciąg dalszy

Po tygodniu od złożenia wniosku o otwarcie IKE w formie rachunku maklerskiego, otrzymałem od DM Banku Ochrony Środowiska, stosowne dokumenty.

Przeczytanie tych wszystkich dokumentów, zajęło mi co najmniej godzinę. Oprócz podstawowych umów, które należało podpisać, znajdował się również test na sprawdzenie wiedzy o inwestycjach.

Może nie wypada się przyznawać, ale nie wiedziałem, że kupowanie akcji i obrót nimi na giełdzie papierów wartościowych, nazywa się rynkiem kasowym.

Po przeczytaniu wszystkich dokumentów jak i tabeli opłat i prowizji oraz oświadczeń, regulaminów i instrukcji obsługi rachunku maklerskiego, podpisałem dokumenty i wysłałem wczoraj do DMBOŚ.

Liczę, że już nie długo, jeszcze w tym tygodniu, będę mógł zacząć inwestować na GPW.

Co prawda dobrym czasem na wejście, był wczorajszy dzień, no ale nie można mieć wszystkiego.

Jedyne co wczoraj zrobiłem z moimi finansami, to dokupienie jednostek w funduszu akcji w BPHTFI.

piątek, 21 maja 2010

Czy dziecko to inwestycja ze znaną stopą zwrotu

Jako, że spodziewamy się z żoną kolejnego dziecka, mam już jakieś pojęcie o "inwestowaniu" w dzieci. Moim zdaniem i z mojego doświadczenia, wynika, iż jest to inwestycja, która tak na prawdę nie ma żadnego, przynajmniej finansowego, związku z pomnażaniem swoich pieniędzy.

Wydatki związane z ciążą, utrata przynajmniej części dochodu w czasie urlopu macierzyńskiego i wychowawczego, opieka zdrowotna, przedszkole, szkoła, studia itp., itd. nigdy się nie zwrócą, ani nie zaprocentują w sensie czysto finansowym.

Jedynym plusem finansowym, jest tak zwane becikowe oraz odliczenie od podatku pewnej kwoty. Taka polityka prorodzinna, jest jednak zbyt słaba. Koszta związane z posiadaniem potomstwa są o wiele większe niż ustawodawcy sobie wymyślili.

Pewnie, że pojawią się głosy, że jak ktoś chce mieć dzieci, to niech sobie je utrzymuje, a nie wszyscy mają się zrzucać z budżetu państwa dla tych rodzin. Tylko jak wszyscy specjaliści mówią, że dodatni przyrost naturalny to podstawa ekonomiczna funkcjonowania państwa, to chyba się nie mylą.
Wiadomo, że w obecnym systemie emerytalnym, to młode pracujące pokolenie, ze swoich składek płaci emerytury poprzez FUS, obecnym emerytom.

System emerytalny panujący w Polsce, jest dość kiepski, jednak nie sądzę aby szybko się zmienił. Jak wiemy co 4 lata są wybory, a czasem i częściej, dlatego żadna ekipa rządząca nie podejmie trudu tych reform, podobnie jak i reformy finansów publicznych. Dopiero może sytuacja podobna do tej w Grecji, zmusi rząd nie wiadomo jakiej opcji, do dość drastycznych kroków.

Dlatego wydaje mi się, że dziecko nie ma nic wspólnego z inwestycją. Może nas wzbogacać duchowo i emocjonalnie. Natomiast finansowo, jest to dość duże obciążenie. Bo kiedy nawet skończy studia, dostanie dość dobrze płatną pracę to przecież nie będziemy od dziecka pożyczać pieniędzy na tak zwane wieczne oddanie.

I tu jeszcze słowo o odkładaniu na przyszłą emeryturę. Powinniśmy odkładać, oszczędzać czy inwestować, aby na emeryturze, czy po zakończeniu aktywności zawodowej, nie być ciężarem dla dzieci. Gdy będą dorośli, będą mieli własne rodziny i problemy, nie powinni mieć poczucia, że my biedujemy i wypadało by nam pomóc.

Bankowość elektroniczna - jakbym mógł to bym zrezygnował.


Dalszy ciąg moich przygód z bankiem, a dokładniej z reklamacją obciążonej kary kredytowej.

Jak pisałem w tym poście, zostałem niesłusznie obciążony kwotą do zapłaty. Mimo posiadania potwierdzenia o anulacji transakcji, musiałem złożyć w banku reklamację. Bank ma na rozpatrzenie jej 14 dni. Udałem się więc dzisiaj osobiście do banku, w celu zapytania co z niniejszą reklamacją, gdyż jak do tej pory nie otrzymałem żadnej informacji o stopniu jej realizacji.

Otóż otrzymałem informację, iż bank owszem ma 14 dni ale roboczych (przeczytałem to wiedziałem, więc wziąłem poprawkę na ten zapis), a jeśli musi dodatkowo uzyskać informację o transakcji od innej instytucji (w moim przypadku terminal obsługuje PEKAO) to reklamacja się wydłuża. Niestety ani miłą pani, ani ktoś do kogo dzwoniła nie potrafili mi powiedzieć ile w sumie może taka reklamacja być rozpatrywana.

Zastanawiam się czy takiego zapisu o nieznanym terminie, nie należałoby zgłosić do KNF.

Tak więc pozostaje mi czekać nie wiadomo jak długo.

Wracając do tematu posta.

W ostatnim czasie, wiele banków miało problemy ze swoimi systemami transakcyjnymi. Osobiście nie mogłem się dostać do mbanku jak i PKOBP. Również problemy z wypłatą pieniędzy z bankomatu jak i obecna sytuacja z kartą kredytową, doprowadzają mnie do ... irytacji.
Gdyby byłą taka możliwość, to znaczy nie było by wymogu przez pracodawce, że wynagrodzenie musi wpływać na konto, prawdopodobnie zrezygnował bym z usług banków. Dysponuje niewielkimi kwotami, jak na razie :), więc nawet na optymalnych lokatach czy rachunkach oszczędnościowych nie "zarobię" tyle by warto było marnować czas na chodzenie do banku i udowadnianie, że to nie moja wina, że źle została wprowadzona kwota czy bankomat nie wydał pieniędzy, a obciążył konto. Dodatkowo sposób podejścia tych instytucji finansowych, które żyją z naszych pieniędzy, jest dość irytujący. Bank nigdy nie jest winien. To system lub maszyna nawaliły, więc to klient musi udowadniać swoją rację.

Doprowadza to, przynajmniej mnie, do coraz mniejszego zaufania do tych całych "finansów".

I dlaczego oni bezkarnie mogą sobie reklamacje przeciągać do nie wiadomo jakich terminów, a nam za każdy dzień zwłoki ze spłatą karty kredytowej czy raty dają takie kary.

Może powinna być zasada, że jeżeli okaże się, iż to nie klient zawinił, to bank powinien oddawać pieniądze oprocentowane zgodnie z takimi samymi procentami, jakie ustalają na swoich produktach kredytowych, od dnia tej reklamowanej transakcji.

wtorek, 18 maja 2010

Powódź w Polsce, czyli ruszą odszkodowania.


Po raz kolejny dopadły nas siły natury. Powódź w Polsce przybiera coraz większe obszary. Straty zostaną pewnie oszacowane dopiero po przejściu fal i opadnięciu wód z zalanych terenów.

Swoją drogą, dlaczego co parę lat ciągle słyszymy o tego typu wydarzeniach. Czyżby usuwanie skutków powodzi było tańsze niż budowa wałów czy regulacja rzek?
Każdy kolejny rząd zapowiada, że czas to zmienić i na zapowiedziach się kończy.
Jak pamiętamy, jeden z premierów powiedział krótko, że należało się ubezpieczać, a nie liczyć na państwo.

I tu właśnie temat posta. Zastanawiam się, jakby przebiegał debiut PZU w obecnym czasie. Można powiedzieć, że ten największy ubezpieczyciel, zwłaszcza w małych miasteczkach oraz wsiach, poniesie w związku z obecną powodzią, największe koszta. Pomijając procedury o których pisałem w jednym ze swoich postów oraz czas jaki zajmie im szacowanie szkód, a potem wypłata odszkodowań, suma kwot wypłacanych z polis, będzie dość znaczna.

Skoro już za pierwszy kwartał PZU wykazało niższy dochód niż za pierwszy kwartał z zeszłego roku, to po wypłatach odszkodowań obecnym powodzianom, jego sytuacja finansowa może być dość kiepska.

Ciekawe, czy przez powódź, dojdzie do wypłaty dywidendy. Nie znam się dokładnie na przepisach i tym podobnych, ale czy można z ważnych powodów wycofać się z dywidendy. Teoretycznie jest ona wypłacana z zysku za poprzedni rok ale ...?
No właśnie nie wiem.

Jaka jest wasza opinia na ten temat?
Czy warto jeszcze przetrzymać akcje PZU, licząc jednak na wypłatę dywidendy i ryzykując spadek cen akcji spowodowany wypłatą tak wielu odszkodowań?

poniedziałek, 17 maja 2010

Złożyłem wniosek o Indywidualne Konto Emerytalne


Podobno tylko pewne zwierze nie zmienia poglądów, dlatego po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw oraz uśpieniu swojego instynktu samozachowawczego, postanowiłem otworzyć Indywidualne Konto Emerytalne.

Czytałem trochę o IKE na różnych blogach o ich rodzajach oraz zaletach i wadach poszczególnych form.
Mój wybór padł na IKE w formie rachunku maklerskiego. Dzięki temu będę mógł zaistnieć na giełdzie papierów wartościowych i poczuć się jak prawdziwy inwestor.
No i najważniejszy argument, to to, że nie będę musiał dzielić się z fiskusem z moim ewentualnym zyskiem.

Po wpisie na blogu o IKE w formie rachunku maklerskiego oraz porównaniu poszczególnych biur maklerskich, zdecydowałem się na IKE w BOŚ.
Dzisiaj złożyłem więc wniosek przez internet i czekam na papierki aby zacząć inwestować na moją przyszłą emeryturę.
Otwarcie IKE w formie rachunku maklerskiego ma trwać w BOŚ około tygodnia.

Teraz zostaje mi tylko wybór spółek w których akcje zainwestuję. Prawdopodobnie zdecyduję się na spółki, które wypłacają dywidendy. Ponieważ jest to długoterminowa inwestycja nie mam zamiaru wykonywać na niej jakiś spekulacji. Może gdy kwota zainwestowana przekroczy jakąś oszałamiającą kwotę, wtedy mogę się bawić w rekina finansjery.

Mam zamiar odkładać na rachunek maklerski około 200zł miesięcznie. Jeśli na koniec roku bilans moich oszczędności będzie dużo na plus, wtedy ewentualnie dorzucę parę złotych. W obecnym stanie moich finansów raczej do limitu wpłat się nie zbliżę.

Tak więc czekam na otwarcie rachunku i pierwszym zakupem będzie prawdopodobnie PGE.

Mam tylko pytanie odnośnie dywidendy. Czy samo posiadanie akcji danego przedsiębiorstwa powoduje, że ją otrzymam na rachunek, czy muszę zgłaszać gdzieś chęć jej dostania :)

Niekiedy nadmierna oszczędność prowadzi do upadku


Ostatnio na blogach pojawia się dość często temat dywidend. Jedni są za tym, żeby przedsiębiorstwa je wypłacali inni argumentują, że firmy mogły by te pieniądze przeznaczyć na rozwój i zwiększanie zysków.

Osobiście jestem za tymi, którzy "domagają" się dywidend. Oczywiście procentowy ich udział jest dyskusyjny ale wypłata powinna być.

Wracając do tytułu posta.
Dość często korzystam z usług ksero. Ponieważ z natury jestem leniwy, udawałem się jak do tej pory do najbliższego mi takiego punktu. Jest to małe pomieszczenie, w którym pan (właściciel) kseruje i ma z tego tytułu największy udział w dochodach. Oprócz tego sprzedaje długopisy i wzory umów więc raczej kserowanie jest dla niego podstawowym źródłem utrzymania.
Niedawno odkryłem, że skserowane strony są tak "białe", że nie wiele na nich widać. Doszedłem do wniosku, że może akurat kończył się toner i dlatego odbicia były takie kiepskie. No ale gdy taki stan się utrzymywał przez dłuższy czas, zacząłem podejrzewać, że to próba zmniejszenia kosztów usługi ksero i ustawienie urządzenia w jakiś tryb oszczędny. Pan pewnie postanowił więcej zarobić, tnąc koszty.

Ponieważ i tak noszę okulary, a dodatkowo wytężać wzroku nie zamierzałem, pochodziłem sobie po okolicy i znalazłem cztery dodatkowe punty ksero. W dwóch cena za usługę była niższa, niż płaciłem wcześniej, a jakość odbitek jak najbardziej zadowalająca.


Podsumowując.
Pan licząc na oszczędności, doprowadził do utraty klienta (może i klientów) czyli podstawowego dostarczacza kapitału. Poprzez nadmierną oszczędność jak i chęć zysku, może doprowadzić do upadku swego "przedsiębiorstwa". Jeśli nawet zrozumie swój błąd, odzyskanie klientów będzie go o wiele więcej kosztować niż zaoszczędził na tym tonerze, gdyż będzie musiał zwiększyć jakość i obniżyć cenę poniżej konkurencji.

Myślę, że podobnie jest z dywidendą. Jeśli firma ją wypłaca, ma większą liczbę klientów na swoje akcje.

czwartek, 13 maja 2010

Ile można było zarobić na PZU?


Wczorajszy dzień debiutu na giełdzie PZU, inwestorzy zaliczyli do udanych. Inwestorzy indywidualni, w większości, pozbyli się akcji zarabiając przy tym około 12%.

Ja nie zapisałem się na akcje z dwóch powodów. Po pierwsze brak wolnej kwoty, a po drugie zgrzyt między nami w sprawie likwidacji szkody (o czym pisałem w poście).


Patrząc na wczorajszą wielką radość naszych polityków oraz prezesów ale i drobnych inwestorów, z udanego debiutu PZU, zastanawiam się ile tak naprawdę, ci drobni inwestorzy zarobili na swoich 20 czy 30 akcjach?

Mam na myśli przede wszystkim tych, którzy po raz pierwszy zetknęli się z rynkiem akcji i naszą GPW.

Bo po pierwsze.
Ponieśli koszta założenia rachunku maklerskiego (choć były promocje, że przy zapisach na akcje PZU prowadzenie rachunku do końca roku za darmo). Nie interesowałem się zbytnio tymi ofertami, ale może gdzieś drobnym druczkiem było napisane, że nie można zamknąć wcześniej rachunku maklerskiego albo inne *

Po drugie.
Zapłacili prowizję za sprzedaż akcji.

Po trzecie.
Zapłacą od zysku podatek do urzędu skarbowego (wielu pewnie o tym zapomina i przypomni sobie dopiero za niecały rok).

I po czwarte.
Wielu z tych dla których był to pierwszy raz, zwróci się o pomoc płatną, aby ktoś ich rozliczył z tej inwestycji w przyszłorocznym picie.


Tak więc reasumując. Ciekawe jaki ma zysk drobny inwestor, który po raz pierwszy wkroczył na giełdę i zapisał się na 20 czy 30 akcji PZU, odliczając te wszystkie "drobne" prowizje i podatki?


A wtedy dopiero można sobie odpowiedzieć na pytanie czy to wielka strata, że nie zapisałem/am się na akcje.

środa, 12 maja 2010

Dzięki bankom można było zarobić więcej na PZU

Stało się.
Dzisiaj PZU zadebiutowało na giełdzie i to nie byle jak. Otwarcie sesji odbyło się z wielką pompą. Był premier Donald Tusk, minister skarbu Aleksander Grad, prezes giełdy i PZU.
Debiut bardzo udany i zarówno dla drobnych inwestorów jak i pozostałych dość dochodowy. Oczywiście najwięcej zarobiło Eureko ale nie o tym chciałem pisać.

Otóż pewien bank już w poniedziałek informował swoich nowych klientów biur maklerskich, że nie otrzymają oni kodów aktywacyjnych do swoich rachunków. Jedynym sposobem aby pozbyć się akcji w dniu debiutu był kontakt telefoniczny bądź osobisty w celu wydania dyspozycji. Kto odłożył to na dzisiaj, zarobił dodatkowo :)

Inny bank miał dzisiaj dość wielkie problemy ze swoim systemem transakcyjnym obsługującym rachunki maklerskie. Dzięki temu ci, którzy nie złożyli wczoraj zleceń nie mogli ustawić ich dzisiaj przed 8:45, a dopiero później więc znali już cenę debiutu i mogli ustawić ją wyższą.

Klienci pewnie są zadowoleni.

Ciekawe co by było gdyby cena po debiucie gwałtownie spadła i ci którzy zamierzali się pozbyć akcji w pierwszych chwilach notowań, zostali by z nimi :)

wtorek, 11 maja 2010

Odwrócona hipoteka czyli nawet na emeryturze nie będziesz na swoim


W Polsce trwają przymiarki do wprowadzenia tak zwanej odwróconej hipoteki. Ma ona na celu zwiększenie zasobności portfela ludziom na emeryturze.
Dzięki oddaniu swojego domu czy mieszkania bankowi, emeryt będzie dostawał parę złotych co miesiąc na "godne" życie na emeryturze.

Może się zdarzyć i pewnie będzie bardzo często, że ktoś w wieku 25 lat czy trochę później, założy rodzinę. Wezmą kredyt hipoteczny na jakieś 30 lat, a po paru latach (3,5) oddadzą to mieszkanie czy dom bankowi w zamian za "świadczenie emerytalne".

Może się zdarzyć również, że w pewien sposób rodzice, których kondycja finansowa będzie kiepska na emeryturze, będą "szantażować" swoje dzieci, że jeśli im nie pomogą finansowo, to mogą się pożegnać z mieszkaniem czy domem, bo oddadzą je bankowi za dożywotnią emeryturę.


Odnoszę dziwne wrażenie, że będzie to kolejny "produkt" na którym dobrze wyjdzie tylko i wyłącznie bank czy inna instytucja finansowa. To kolejny produkt, który ma zwolnić z myślenia nas, czyli społeczeństwo, z mądrości finansowej.
Banki znowu chcą nam pokazać, że możemy mieć coś na co nas nie stać. Już im zarobki na kredytach nie wystarczają ani na kartach kredytowych. Chcą przekonać starszych ludzi, że za ich mieszkania czy domy, ludzie ci mogą mieć dostatnie życie na emeryturze.

Zamiast uczyć społeczeństwo oszczędzać i odkładać na cięższe czasy, znowu dowiadujemy się, że nie warto, bo przez 30 lat będziemy spłacać kredyt, a przez kolejne 15 czy 20 lat, to bank będzie nam płacić tylko, że spłacony kredyt będzie o wiele większej wartości niż nasze mieszkanie, a zwłaszcza świadczenie, które nam bank za nie zaoferuje.

Jeśli taki scenariusz miało by napisać mi życie, to wolę wynajmować mieszkanie cały czas niż pakować się w taką iluzję "szczęścia i bogactwa" na emeryturze.

piątek, 7 maja 2010

Podsumowanie kwietnia czyli drugi miesiąc drogi do wolności finansowej

-->
W kwietniu dość dobrze radziła sobie giełda jak i złoty. Dzięki temu pomimo iż nie inwestowałem w fundusze nowych środków, wartość w złotówkach dość znacząco się powiększyła.

Z inwestycji jakich dokonałem w kwietniu, to zakup:
a) 150 euro, które powędrowały na konto w PKOBP
b) sztabki 5 gramów po dość okazyjnej cenie

Zakupy te możliwe były dzięki wypłacie kasy za nadgodziny. Niestety od maja nadgodzin nie będzie, gdyż zostały zatrudnione osoby na staż. W związku z tym od następnego miesiąca zostanie mi tylko pensja do dyspozycji.

Jeśli chodzi o blog, to jak na razie jest dość słabo.
Dochody z reklam są mizerne i jak do tej pory brak dotacji. Również a adtaily nie otrzymałem żadnej oferty zakupu reklamy na moim blogu.

Po zablokowaniu mi konta w adsense zapisałem się do adkontekstu. Za niecały miesiąc uzbierałem 4zł.


Jak na razie droga do niezależności finansowej jest dość wyboista i obawiam się, że za długa.

Wartość portfela na koniec marca wzrosła o 1489,06zł w stosunku do kapitału początkowego, a w kwietniu o 1143,48zł do marca.

Aktualny skład portfela tutaj

czwartek, 6 maja 2010

Zainwestowałem w swoją przyszłość i przyszłość Waszą :)


Podsumowania kwietnia dokonam w przyszłym tygodniu z powodu pewnej ważnej sprawy.

Tak więc wracając do tytułu posta.

Właśnie rozpoczynam inwestowanie w swoją przyszłość jak i w przyszłość naszego państwa. W związku z coraz to większą paniką związaną z naszymi przyszłymi emeryturami, postanowiliśmy z żoną przeciwdziałać ujemnemu przyrostowi naturalnemu. W końcu chodzi o nasze przyszłe świadczenia emerytalne i trzeba jako patriota ratować nasz niewydolny system emerytalny :) czyli Zakład Ubezpieczeń Społecznych czy jego twór FUS.

Tydzień temu, dostałem potwierdzoną informację, że nasza "inwestycja" została rozpoczęta. Niestety jeśli chodzi o inwestowanie w nowego obywatela Polski, czeka nas żmudna i wyboista droga do sukcesu.

Nieznana jest stopa zwrotu ani koszt tej inwestycji. Co prawda niektóre instytucje przedstawiają różne koszty wychowania dziecka do osiemnastki bądź do ukończenia studiów, ale każdy kto ma dziecko wie, że obliczenia sobie, a życie sobie.


Jeśli chodzi o początkowe koszty dziecka jako inwestycji, to praktycznie zaczynają się od pierwszego miesiąca ciąży. Wizyta u lekarza to koszt 70zł, wizyta z badaniem USG koszt 100zł. Do tego jak przy poprzednich ciążach, żona będzie musiała brać przez 4 miesiące lek na podtrzymanie ciąży - 200zł miesięcznie. No i wiele wiele innych kosztów.


Tak więc podsumowując. Moja droga do niezależności znacznie się wydłuży. Koszty związane z ciążą oraz późniejszym wychowaniem i utrzymaniem kolejnego członka rodziny, radykalnie wzrosną. Mieć na utrzymaniu trójkę dość małych dzieci to w dzisiejszych czasach wyzwanie. Dlatego liczę, że w ramach solidaryzowania się ze mną oraz wdzięczności za mój trud włożony w ratowanie Waszych przyszłych emerytur wspomożecie mnie od czasu do czasu poprzez dotację bloga :)


Oczywiście ten post jest trochę z humorem. Co prawda dziecko to według niektórych inwestycja na starość ale to nie był argument za powiększeniem rodziny :)
Co niektórzy z humorem nazywają swoje dzieci Indywidualnym Kontem Emerytalnym :)

Swoją drogą, państwo na powiększaniu rodziny robi niezły biznes. Koszt dla niego to tylko 1000zł (lub 2000) becikowego, a potem to już tylko podatki.

niedziela, 2 maja 2010

Moja karta kredytowa nie jest bezpieczna. A Twoja?

Właśnie przekonałem się na własnej skórze, jak kończy się używanie karty kredytowej.
Tak na marginesie to chyba jakieś fatum, jak nie problemy z odszkodowaniem z PZU (o czym tutaj), to teraz problemy z kartą kredytową ma której do tej pory zarabiałem (o czym w poście).


No ale wracając do tematu.

Otóż w pewny słoneczny dzień, udałem się na zakupy potrzebnych rzeczy. Jak to zwykle bywa w moim przypadku chciałem zapłacić kartą kredytową (bo gotówka w tym czasie leży sobie w Eurobanku na koncie oszczędnościowym). Pani kasjerka wpisała kwotę i wydrukowała potwierdzenie do podpisu.

Jako, że mam nawyk sprawdzać wszystko co podpisuję, zauważyłem, że kwota jest inna (wyższa) niż na paragonie z kasy. Okazało się, że pani kasjerka popełniła tak zwany czeski błąd. Zamiast wpisać 39zł, wpisała 93zł.

W związku z tym, nie podpisałem potwierdzenia, a pani na terminalu zaznaczyła opcję "brak autoryzacji" i wydrukowała mi potwierdzenie tego (na szczęście).

Pomyślałem, że wszystko będzie ok. Operacja anulowana więc karta nie powinna być obciążona.

Właśnie. Nie powinna.