piątek, 21 maja 2010

Czy dziecko to inwestycja ze znaną stopą zwrotu

Jako, że spodziewamy się z żoną kolejnego dziecka, mam już jakieś pojęcie o "inwestowaniu" w dzieci. Moim zdaniem i z mojego doświadczenia, wynika, iż jest to inwestycja, która tak na prawdę nie ma żadnego, przynajmniej finansowego, związku z pomnażaniem swoich pieniędzy.

Wydatki związane z ciążą, utrata przynajmniej części dochodu w czasie urlopu macierzyńskiego i wychowawczego, opieka zdrowotna, przedszkole, szkoła, studia itp., itd. nigdy się nie zwrócą, ani nie zaprocentują w sensie czysto finansowym.

Jedynym plusem finansowym, jest tak zwane becikowe oraz odliczenie od podatku pewnej kwoty. Taka polityka prorodzinna, jest jednak zbyt słaba. Koszta związane z posiadaniem potomstwa są o wiele większe niż ustawodawcy sobie wymyślili.

Pewnie, że pojawią się głosy, że jak ktoś chce mieć dzieci, to niech sobie je utrzymuje, a nie wszyscy mają się zrzucać z budżetu państwa dla tych rodzin. Tylko jak wszyscy specjaliści mówią, że dodatni przyrost naturalny to podstawa ekonomiczna funkcjonowania państwa, to chyba się nie mylą.
Wiadomo, że w obecnym systemie emerytalnym, to młode pracujące pokolenie, ze swoich składek płaci emerytury poprzez FUS, obecnym emerytom.

System emerytalny panujący w Polsce, jest dość kiepski, jednak nie sądzę aby szybko się zmienił. Jak wiemy co 4 lata są wybory, a czasem i częściej, dlatego żadna ekipa rządząca nie podejmie trudu tych reform, podobnie jak i reformy finansów publicznych. Dopiero może sytuacja podobna do tej w Grecji, zmusi rząd nie wiadomo jakiej opcji, do dość drastycznych kroków.

Dlatego wydaje mi się, że dziecko nie ma nic wspólnego z inwestycją. Może nas wzbogacać duchowo i emocjonalnie. Natomiast finansowo, jest to dość duże obciążenie. Bo kiedy nawet skończy studia, dostanie dość dobrze płatną pracę to przecież nie będziemy od dziecka pożyczać pieniędzy na tak zwane wieczne oddanie.

I tu jeszcze słowo o odkładaniu na przyszłą emeryturę. Powinniśmy odkładać, oszczędzać czy inwestować, aby na emeryturze, czy po zakończeniu aktywności zawodowej, nie być ciężarem dla dzieci. Gdy będą dorośli, będą mieli własne rodziny i problemy, nie powinni mieć poczucia, że my biedujemy i wypadało by nam pomóc.

3 komentarze:

  1. Dobrze napisane. Te wszystkie teorie o inwestowaniu w dzieci nie mają się nijak do rzeczywistości. Bo jak tu np. wyjść z tej inwestycji. Zająć krótką pozycję czy długoterminową.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieci to skarb(onka). Nie ma sensu przeliczanie wychowania na pieniądze. To nie jakaś inwestycja, czy rzecz, aby w ten sposób podchodzić do potomstwa. W końcu są przecież rzeczy ważniejsze od pieniędzy i całych tych inwestycji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieci to tylko i wyłącznie wydatki. Jeśli chodzi o kwestie finansowe, nie ma z tego typu "inwestycji" żadnych korzyści. Mimo wszystko dla gospodarki państwa jak i różnych instytucji, wzrost przyrostu naturalnego jest jak najbardziej potrzebny. Niestety wymagany jest w miarę stabilny wzrost, a nie jak ma to u nas miejsce, tworzą się wyże i niże demograficzne. Doprowadza to do zmienności na rynku pracy jak i stwarza problemy w funkcjonowaniu ZUS czy FUS.

    OdpowiedzUsuń