piątek, 21 maja 2010

Bankowość elektroniczna - jakbym mógł to bym zrezygnował.


Dalszy ciąg moich przygód z bankiem, a dokładniej z reklamacją obciążonej kary kredytowej.

Jak pisałem w tym poście, zostałem niesłusznie obciążony kwotą do zapłaty. Mimo posiadania potwierdzenia o anulacji transakcji, musiałem złożyć w banku reklamację. Bank ma na rozpatrzenie jej 14 dni. Udałem się więc dzisiaj osobiście do banku, w celu zapytania co z niniejszą reklamacją, gdyż jak do tej pory nie otrzymałem żadnej informacji o stopniu jej realizacji.

Otóż otrzymałem informację, iż bank owszem ma 14 dni ale roboczych (przeczytałem to wiedziałem, więc wziąłem poprawkę na ten zapis), a jeśli musi dodatkowo uzyskać informację o transakcji od innej instytucji (w moim przypadku terminal obsługuje PEKAO) to reklamacja się wydłuża. Niestety ani miłą pani, ani ktoś do kogo dzwoniła nie potrafili mi powiedzieć ile w sumie może taka reklamacja być rozpatrywana.

Zastanawiam się czy takiego zapisu o nieznanym terminie, nie należałoby zgłosić do KNF.

Tak więc pozostaje mi czekać nie wiadomo jak długo.

Wracając do tematu posta.

W ostatnim czasie, wiele banków miało problemy ze swoimi systemami transakcyjnymi. Osobiście nie mogłem się dostać do mbanku jak i PKOBP. Również problemy z wypłatą pieniędzy z bankomatu jak i obecna sytuacja z kartą kredytową, doprowadzają mnie do ... irytacji.
Gdyby byłą taka możliwość, to znaczy nie było by wymogu przez pracodawce, że wynagrodzenie musi wpływać na konto, prawdopodobnie zrezygnował bym z usług banków. Dysponuje niewielkimi kwotami, jak na razie :), więc nawet na optymalnych lokatach czy rachunkach oszczędnościowych nie "zarobię" tyle by warto było marnować czas na chodzenie do banku i udowadnianie, że to nie moja wina, że źle została wprowadzona kwota czy bankomat nie wydał pieniędzy, a obciążył konto. Dodatkowo sposób podejścia tych instytucji finansowych, które żyją z naszych pieniędzy, jest dość irytujący. Bank nigdy nie jest winien. To system lub maszyna nawaliły, więc to klient musi udowadniać swoją rację.

Doprowadza to, przynajmniej mnie, do coraz mniejszego zaufania do tych całych "finansów".

I dlaczego oni bezkarnie mogą sobie reklamacje przeciągać do nie wiadomo jakich terminów, a nam za każdy dzień zwłoki ze spłatą karty kredytowej czy raty dają takie kary.

Może powinna być zasada, że jeżeli okaże się, iż to nie klient zawinił, to bank powinien oddawać pieniądze oprocentowane zgodnie z takimi samymi procentami, jakie ustalają na swoich produktach kredytowych, od dnia tej reklamowanej transakcji.

4 komentarze:

  1. Zdecydowanie lepiej by było gdyby można wybierać między wypłatą w kasie zakładu, a przelewem na konto. Zawsze to jest mniejsza chęć wydawania pieniędzy gdy się je widzi, niż gdy się płaci plastikiem.
    Myślę, że ukrócenie usług finansowych świadczonych przez banki wpłynęło by na oszczędność wśród narodu

    OdpowiedzUsuń
  2. Banki olewają nas klientów, ale gdy były w tarapatach finansowych, to się do nas milili. Gdybyśmy wszyscy poszli wypłacić nasze pieniądze, to dopiero by nas doceniły.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bank ma za zadanie zarabiać, a klient nie dać się oskubać. Walka między bankiem i klientem będzie trwać cały czas. Chodzi tylko o to, żeby przynajmniej klient na niej nie ucierpiał za bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Te wszystkie systemy padają, bo ludzie tworzą jakieś optymalizacje na rachunkach oszczędnościowych. Żeby uzyskać pół grosza dziennie zakładają ileś set takich kont, a potem jeszcze robią z nich przelewy. Jak to obciąża system informatyczny banku.

    OdpowiedzUsuń