piątek, 30 lipca 2010

Eurobank obniżył oprocentowanie

Eurobank, obniżył oprocentowanie rachunku oszczędnościowego do 4,05.
Czyli znowu rzucają nam kłody pod nogi, w naszej drodze do niezależności finansowej.

Szkoda, że decyzje banku, są tak zaskakujące. Ja rozumiem, że bank musi zarabiać, ale pytając u nich o kredyt, koszą od ludzi pożyczających od nich, dość wysokie %, więc mogliby się z nami, oszczędzającymi, nimi podzielić.


Kwota optymalna, to teraz 45,07zł. Tak więc trzeba trzymać więcej gotówki, by wyrównać obniżkę oprocentowania.


Ciekawe, jak nisko zejdą z oprocentowaniem do końca roku.

Dbanie o przyszła emeryturę, czyli zmiana OFE

Ponieważ mam trochę czasu wolnego, zainteresowałem się, osiągnięciami mojego OFE.

Zewsząd, straszą nas, głodową emeryturą w przyszłości, zarówno z ZUSu jak i z OFE. Pogodziłem się z myślą, że będę biednym emerytem, choć podjąłem pewne kroki, by być trochę bogatszym (założyłem IKE o czym w tym poście).

Skoro ma być aż tak źle, postanowiłem działać.
W OFE jestem od 1999 roku (młodo się zaczęło pracę :)), nie zmieniając go, ani specjalnie nie interesując się jego wynikami.
Jednak teraz, gdy moja świadomość inwestorska się podniosła, stwierdziłem, że do czasu osiągnięcia przeze mnie wieku emerytalnego, jest jeszcze sporo lat, w czasie których, nawet niewielka różnica w wynikach OFE, przyniesie dość duże korzyści finansowe. O ile przez te lata OFE nie zostaną zlikwidowane, a pieniądze tam się znajdujące zasilą np. ZUS.

Dlatego, posiedziałem trochę nad wynikami OFE, dostępnymi między innymi na stronie KNF i postanowiłem zmienić OFE.


Mimo pewnych wątpliwości, myślę, że to dobry krok. Może dzięki większej migracji członków OFE, zaczną one wreszcie, dbać o naszą przyszłość i lepiej zarządzać naszymi składkami.

Wyjście z inwestycji czyli ucieczka z giełdy

Jestem dość krótko obecny na giełdzie, bo zaledwie od czerwca sam inwestuję na GPW (o czym w tym poście), dlatego, jak na razie nie podejmuję większego ryzyka.

Doszedłem do wniosku (może błędnego), że nasza giełda, zaliczy kilkuprocentowy zjazd. Postanowiłem więc, przetasować mój portfel inwestycyjny.

Zacząłem od sprzedaży akcji KGHM (5 akcji, bo tyle miałem :)). Kupiłem je 1 czerwca po 95,15. Załapałem się na dywidendę, która wynosiła 3zł na akcje. Sprzedałem je po 102zł. Na prowizję wydałem 10zł, po 5 za kupno i sprzedaż.
Posiadam jeszcze 101 akcji Tauronu, kupione po 5,08zł, ale jeszcze wstrzymam się z ich sprzedażą.

Kolejną zmianą strategii inwestycyjnej, było dokonanie dyspozycji umorzenia jednostek, z funduszu BPHTFI, stabilnego wzrostu.
Jak pisałem w tym poście, przeznaczeniem tej inwestycji, jest zapewnienie startu, dziecku w przyszłości.
Postanowiłem umorzyć jednostki z dwóch powodów.
O pierwszym pisałem wcześniej, czyli zjazd GPW, drugi to możliwość podwyższenia stóp procentowych przez co gorszy wynik obligacji.

Jeśli moje przewidywania się sprawdzą, za umorzone jednostki, przy zjeździe WIG20 do 2000p, kupię jednostki w funduszu akcji.

Niestety, jeśli chodzi o umarzanie jednostek w funduszach inwestycyjnych, zajmuje to sporo czasu. Mimo, ze zlecenie odkupienia, zostało złożone w środę, to do tej pory, nie wiem, po ile, jednostki zostaną umorzone. Jest to według mnie, duży minus inwestowania w fundusze inwestycyjne.

Składając zlecenie odkupienia, umorzenia czy nawet kupna jednostek, mimo posiadanej wyceny funduszy, nie wiemy po jakiej cenie za jednostkę, dokonana zostanie transakcja.

A jakie są Wasze przewidywania, dotyczące zachowania się naszej GPW?

środa, 28 lipca 2010

Ile kosztuje ciąża - podsumowanie dwóch trymestrów

Tak więc mija pół roku ciąży mojej żony.
Koszty związane z ciążą są dość duże. Dlatego śmieszy mnie kwota 1000zł tak zwanego becikowego.

Najmniejszym kosztem jest test ciążowy :).
Wizyty u lekarza to koszt 100zł za wizytę plus 80zł jeśli robi USG. Pewnie można chodzić "państwowo", tylko czy kobieta w zagrożonej ciąży, odważy się na stanie w kolejkach i czekanie w nieskończoność, aż lekarz raczy ją przyjąć?

Do kosztu wizyt, należy doliczyć badania raz na miesiąc.

W naszym przypadku, dochodzą jeszcze koszty lekarstw na podtrzymanie ciąży, 100zł na dwa tygodnie.

O takich drobiazgach, jak ciuchy czy lepsza żywność dla kobiety w stanie błogosławionym, nawet nie wspomnę.


Tak więc wszystkim, którzy planują dziecko (bądź i nie planują), proponuję przyjrzeć się swoim funduszom awaryjnym czy bezpieczeństwa, jak kto woli, i uwzględnić koszty związane z ciążą, tak aby za szybko, fundusz się nie skończył.

O kolejnych wydatkach, związanych z ciążą, a później noworodkiem, będę pisał, co jakiś czas.

Oczywiście, nie namawiam do rezygnacji z posiadania potomstwa. W końcu pieniądze to tylko papierki, które przedstawiają wartość, jaką określi bank, a dziecko to sama radość, choć czasem dająca w kość :)

piątek, 16 lipca 2010

Ile powinien wynosić fundusz bezpieczeństwa

Czytając różne blogi, poświęcone oszczędzaniu i inwestowaniu, natknąłem się na pojęcie fundusz bezpieczeństwa lub fundusz awaryjny.

Chodzi o posiadanie środków w gotówce, dzięki którym, możemy sfinansować, nagłe niespodziewane wydatki.

Początkujący inwestorzy, którzy zaczynają swoją przygodę do wolności finansowej, mówią o wielkości funduszu awaryjnego na poziomie 2 czy 3k.

Ja zacząłem właśnie od stworzenia funduszu bezpieczeństwa na poziomie 2k, licząc, że nic aż tak strasznego się nie wydarzy, żebym musiał go wyzerować.

Co prawda, liczyłem się z jego uszczupleniem w związku remontem dachu (na który ma iść 1500zł) ale okazuje się, że są czasem wydatki, których się nie spodziewamy, a przynajmniej nie w tym czasie.

W moim przypadku chodzi o naprawę samochodu. Przy zmianie opon na letnie, przyglądałem się tarczom jak i klockom hamulcowym i ku mej radości wyglądało wszystko ok. Radość mą, potwierdziło również badanie techniczne, na którym hamulce były dość mocną stroną, mojego auta.

Niestety parę dni temu jadąc sobie przez las dozwoloną prędkością :), kierownica zaczęła mi dziwnie się zachowywać. Również taka sytuacja miała miejsce, podczas hamowania.

Pojechałem więc do warsztatu i okazało się, że tarcza hamulcowa po prawej stronie jest do wymiany. Niestety tarcze wymienia się z dwóch stron jednocześnie (a przynajmniej tak się powinno robić) i należy też wymienić klocki.
Ta wątpliwa nieprzewidziana przyjemność, kosztowała mnie 300zł.

Podsumowując więc moje wydatki, okazało się, że fundusz bezpieczeństwa się sprawdza, jednak jego wysokość powinna być, według mnie, o wiele wyższa.


Dlatego od przyszłego miesiąca, odbudowując fundusz awaryjny, będę dążył do zwiększenia jego wartości do 5k. Licząc oczywiście, że już nie będzie potrzeby, korzystania z niego.

Jak zaoszczędziłem parę złotych - czyli kto pyta ten się dowiaduje

Jak co roku, nastąpiła konieczność wymiany oleju w samochodzie.
Przyjemność taka ("wątpliwa") kosztowała mnie niecałe 100zł, wraz z olejem i filtrem.

Postanowiłem jednak popytać znajomych, gdzie oni wymieniają olej i ile ich to kosztuje.

Okazało się, że wystarczy poszukać i można zaoszczędzić trochę pieniędzy. Udałem się więc dzisiaj, do warsztatu poleconego przez znajomego i ku mojej wielkiej radości, wymiana kosztowała mnie 68zł.


Zaoszczędziłem więc 30zł na wymianie, jak również około złotówkę, na dojeździe do "zaprzyjaźnionego" warsztatu, który tak ze mnie zdzierał kasę :)

Czyli w tym miesiącu, kolejne zaoszczędzone pieniądze, zasilą fundusz bezpieczeństwa.

W finansach nie ma sentymentów, czyli jak walczyć o swoje


Ponieważ już wkrótce kończy mi się ubezpieczenie OC samochodu, otrzymałem od PZU, propozycje stawki ubezpieczenia "nie do odrzucenia".
Podobno w moim rejonie, nastąpiło obniżenie składek i dzięki temu mogę zaoszczędzić. Jakoś duży musi być ten rejon, bo znajomi z drugiego końca Polski, też otrzymali list takiej treści :)


Przyjrzałem się tej propozycji i po skorzystaniu z porównywarki OC, okazało się, że ta super ekstra, fajna stawka, nie jest wcale taka wyjątkowa.
Wyszło mi, że gdzie indziej zapłacę około 60zł mniej.

Udałem się więc do PZU i grzecznie zapytałem czy ta propozycja jest ostateczna, bo jeśli tak, to rezygnuję z OC. Po krótkich naradach, postanowiono mi obniżyć składkę o 40zł, co mnie usatysfakcjonowało.


Tak więc, dzięki "straszeniu" odejściem, zaoszczędziłem 40zł, które pójdzie na fundusz bezpieczeństwa.

czwartek, 8 lipca 2010

Inwestycji na giełdzie ciąg dalszy


W tym miesiącu, po raz kolejny, zadbałem o swoją przyszłość na emeryturze, przelewając 500zł, na IKE w formie rachunku maklerskiego w BOŚ.

Po przeanalizowaniu dostępnych danych, jak i przeczytaniu kilku blogów, stwierdziłem, że i tak analizy techniczne i inne takie rekomendacje, tak naprawdę nic mi nie mówią.

Postanowiłem więc zaufać samemu sobie i przeznaczyłem te pieniądze na zakup akcji spółki Tauron. Kupiłem 101 akcji po 5.05, a mój rachunek, powiększył się dzisiaj o 15zł, dzięki otrzymanej dywidendzie ze spółki KGHM.

Jak na razie, moje poczynania na giełdzie, są dość mizerne, ale w porównaniu z kiepskimi nastrojami na giełdach, jestem stratny tylko 14zł.

Myślę, że taką stratę, będę w stanie odrobić do czasu, gdy będę mógł wypłacić tą kasę, omijając podatek belki, tzn. za parędziesiąt lat :)

Następnym moim zakupem, prawdopodobnie będzie PGE.

Jak szybko się wzbogacić cudzym kosztem


Pisałem ostatnio o pomylonych wysyłkach kart pewnego banku do swoich klientów (właścicielem karty nie był adresat przesyłki).

Ja otwierając w czwartek swoją skrzynkę na listy wyjąłem z niej list z logo banku. Mam w tym banku rachunek maklerski, dlatego otworzyłem list, licząc iż znajdują się tam informacje dotyczące mojego rachunku.

Okazało się, iż w środku znajdowała się karta debetowa na nazwisko zbliżone do mojego i identycznym imieniu. W pierwszej chwili, pomyślałem, że ktoś w banku pomylił się podczas wpisywania nazwiska.

Potem wydało mi się podejrzane otrzymanie karty, bo niby do czego? Do rachunku maklerskiego? Co prawda jestem nowicjuszem jeśli chodzi o giełdę, ale raczej mało prawdopodobne, żeby wydawano karty do tego typu rachunku.

Zacząłem więc bacznie przyglądać się kopercie. Jako adresat była ta sama osoba, której dane widniały na karcie.
Mój adres i adres na kopercie, różniły się tylko numerem.

Znam swoich sąsiadów, zwłaszcza tego, do którego miałaby się odnosić przesyłka i na pewno nie miał ani na nazwisko ani na imię tak, jak widniało na liście.



Zająłem się swoimi sprawami, zostawiając przesyłkę i problem z nią, na późniejszy czas.
Jakież było moje zdziwienie, gdy na drugi dzień, znalazłem w swojej skrzynce, podobny list. Zaadresowany tak samo jak ten wcześniejszy i od banku.

Nie otwierałem go, ale sądzę, że znajdował się tam PIN do karty, którą "otrzymałem" dzień wcześniej.

W ten dość prosty sposób, mogłem się stać trochę bogatszym. Posiadałem kartę oraz PIN, więc wystarczyło iść do bankomatu i wypłacić gotówkę :)

Musiałem więc przeprowadzić własne śledztwo i odnaleźć adresata tych listów.
Okazało się, że sąsiad wynajął lokal pod jakiś sklep i w nim pracował adresat listów.

Tak więc w tym przypadku nie zawinił bank tylko listonosz, choć wydaje mi się, że karty jak i numery PIN, powinny być przesyłane listami poleconymi.
Przesyłki te, dotyczą przecież znacznych wartości, które można utracić. Powinien więc bank, bardziej dbać o bezpieczeństwo swoich klientów.

poniedziałek, 5 lipca 2010

Ile będzie wynosił deficyt? - czyli finanse po wyborach


Już pewne kręgi świętują wygraną Komorowskiego.

Zastanawiam się, jaki wpływ na nasze finanse, będzie miał wybór na prezydenta, Bronisława Komorowskiego.
Przed nami wybory samorządowe, a w przyszłym roku, parlamentarne.

PO chcąc je wygrać, musi choć kilka obietnic, składanych podczas kampanii prezydenckiej, spełnić.

Jak zapewne pamiętamy, między innymi obietnice dotyczyły, refundacji in vitro, 50% zniżek dla studentów na przejazdy oraz podwyżki dla nauczycieli o 30% czy budowy dróg.

Każda z tych obietnic, związana będzie, ze znalezieniem środków na jej realizacje. Czy stanie się to poprzez zwiększenie deficytu?

Może pan Komorowski zajrzy do wikipedii i znajdzie tam pogodzenie spełnienia obietnic z realiami naszego budżetu.

Nie sądzę, żeby minister Grad, spełnił zakładany poziom prywatyzacji, gdyż ostatni debiut Taurona, nie koniecznie zachęci kolejnych inwestorów do udziału w prywatyzacjach.

Więc jak PO wraz ze swoim prezydentem, zamierza sfinansować obietnice wyborcze?


Jestem dość sceptyczny do możliwości realizacji obietnic i chyba po raz pierwszy, w trosce o finanse, liczę, że obietnice wyborcze, nie zostaną spełnione.

sobota, 3 lipca 2010

Karta debetowa - prawie jak prezent od św. Mikołaja


Parę dni temu, znajoma zadzwoniła do mnie w jakiejś tam sprawie, dodając później ciekawą historię. Otóż przyszła do niej przesyłka od jednego z banków, w której to znalazła kartę debetową oraz PIN do niej. Co prawda była klientką tego banku, ale po sprawdzeniu nadruku na karcie, odkryła, że to nie jej nazwisko na niej istnieje.

Pierwsze co zrobiła, to zgłosiła ten fakt w oddziale banku, a drugą jej czynnością, była likwidacja konta w tym banku.
W sumie jej się nie dziwię. Nie ma przecież pewności, czy jej karta wraz z pinem nie dotarła do kogoś innego.

Zastanawia mnie więc, na ile bezpieczne są nasze pieniądze, powierzone instytucjom finansowym. Skoro obce osoby, mogą dostać od banku bez żadnych prób włamań, wykradania haseł, phishingu i tym podobnych, dostęp do naszego konta?

Listy z kartą oraz PINem nie były nawet polecone. Można powiedzieć, że bank zabawił się w św. Mikołaja. Tylko, że niestety, ten św. Mikołaj, nawet nie był świadomy, że ktoś ma dostęp do jego prezentów.

Niestety, coraz częściej pojawiają się informacje o różnych "przegięciach" ze strony banków. A przecież to te instytucje, powinny dbać jak nikt, o swój wizerunek.

Im więcej wpadek, tym mniejsza wiarygodność danej instytucji w oczach ich klientów.

Płatne zrywki czyli jak zarabiać udając troskę o środowisko


Coraz częściej zauważam, że w sklepach samoobsługowych, w standardową formułkę kasjerek/ów "dzień dobry" wkrada się pytanie "doliczyć zrywkę?".

Jak zapewne wszyscy pamiętają, nie tak dawno, można było wyjść z domu i iść do sklepu, nie martwiąc się o to w czym przyniesiemy zakupy. Było to dość wygodne, gdyż otrzymywaliśmy bez problemu tzw. zrywkę i po kłopocie.

Później ktoś wymyślił, że ta duża ilość zrywek, wykończy nam środowisko. Że ci, którzy będą żyć po nas, zastaną zrujnowaną Ziemię przez nas.

Wprowadzono więc, sprzedaż tych toreb foliowych, na niektórych jeszcze pisząc, że są ekologiczne.

Nie zamierzam podważać zasadności tego kroku, jak i wiarygodności "ekologiczności" tych toreb.

Natomiast zastanawia mnie, dlaczego sprzedawcy, próbują wciskać je nam, nawet wtedy, gdy podchodzimy do kasy, z własną ekologiczną torbą na zakupy.

Chyba nie do końca chodziło o bycie bardziej przyjaznym środowisku, tylko o wyciągnięcie od nas, kupujących, dodatkowych groszy i zostawienie ich w sklepie.

Ktoś powie, że nie ma problemu, bo można grzecznie podziękować.
Pewnie tak, tylko czy o to chodziło twórcą tego "projektu"?

piątek, 2 lipca 2010

Odzyskane pieniądze czyli reklamacja rozpatrzona po dwóch miesiącach


Wreszcie otrzymałem odpowiedź, na reklamację, która dotyczyła mojej karty kredytowej. Dwa miesiące temu, płaciłem nią za zakupy i kasjerka popełniła "czeski błąd" przy wpisywaniu kwoty. Transakcji tej nie potwierdziłem podpisem i liczyłem na to, że nie zostanie karta obciążona tą kwotą.

Widocznie z myśleniem u mnie nie najlepiej, bo okazało się, że konto zostało obciążone mimo anulacji transakcji.

Po złożeniu reklamacji w banku, kazano mi czekać.

Wczoraj, czyli po dwóch miesiącach od złożenia reklamacji, zadzwonili do mnie z banku, z informacją, iż moja reklamacja, została dla mnie, pozytywnie rozpatrzona. Ucieszyłem się, że choć późno, to jednak wyszło na moje.

Niestety, radość, przyćmiewa fakt, iż trwało to aż tak długo. Gdyby kwotą sporną, był na przykład cały limit karty, to w zasadzie byłaby ona bezużyteczna.

W związku z tym, wydaje mi się, że te wszystkie plastikowe pieniądze, te przelewy do banków czy instytucji finansowych, oferujących lepszy procent, są dość ryzykowne.

Wystarczy wspomnieć niedawne problemy kilku banków, ze swoimi systemami informatycznymi, czy innymi wpadkami, choćby visy.

Dlatego zastanawiam się dość poważnie, czy nie zrezygnować z kart i nie posługiwać się tylko gotówką. Bo i tak z moich obserwacji wynika, że płacąc kartami w sklepach, ludzie tak jakoś dziwnie patrzą, jakby człowiek używał niezrozumiałego narzędzia do rozliczeń finansowych. W Polsce póki co, króluje gotówka i chyba ta forma płatności, będzie u nas trwała wiecznie.

Podsumowanie czerwca





W czerwcu, z powodu dość dużej ilości dodatkowej pracy, zaniedbałem trochę bloga. Pojawiało się mało wpisów, jak i rzadko sprawdzałem i moderowałem komentarze. Myślę, że w lipcu i sierpniu, będę się bardziej udzielał w blogosferze, dzięki czemu, mój blog już niedługo, będzie moim pasywnym dochodem :)

No cóż. pomarzyć zawsze można :)


Dzięki dodatkowej pracy, w czerwcu, udało mi się zarobić 1000 zł, które powędrowały na fundusz bezpieczeństwa. Niestety, już wkrótce, będę musiał go wykorzystać, gdyż oprócz naprawy dachu oraz pomalowania pokoi, dojdzie wydatek związany z naprawą samochodu.
Mam tylko nadzieję, że mój fundusz, wystarczy na pokrycie tych strat.

W związku z tym, od sierpnia, będę musiał od nowa, budować swój fundusz awaryjny.

Jeśli chodzi o bloga, to jak wspomniałem, pojawiało się mało postów. Liczba odwiedzin w czerwcu wyniosła 386 i zaliczyłem spadek o 10%, było 571 odsłon.

Myślę, że w lipcu, będzie zdecydowanie lepiej.

Wartość portfela, wzrosła tylko dzięki dodatkowemu tysiącowi zarobionemu. Fundusze, w których mam pieniądze, zaliczyły lekki spadek przez co nie uzyskałem satysfakcjonującej stopy zwrotu portfela.

Wydatki wakacyjne, jeszcze przede mną, ale liczę, że nie zrujnują mojego portfela. Może uda się pokryć je z pensji żony.