poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Oszczędzania należy się wstydzić?

Dziś spotkała mnie dziwna historia.
Przyszli do nas znajomi, którzy podobnie jak my, mają córkę. Jest młodsza od naszej więc temat kobiecych rozmów zszedł na ubranka. Panie udały się do "garderoby" by przejrzeć rzeczy naszej córki, które ewentualnie można by oddać.
Po wyjściu znajomych żona poinformowała mnie, że nie wzięli żadnych ubranek. Nam się już nie przydadzą bo na synka raczej nie będą pasować dziewczęce ubranka, a uznaliśmy, że mogą się im przydać. Ani nie były zniszczone czy niemodne.
Żona odniosła wrażenie, że ubranie córki w "chodzone" rzeczy nie mieściło się w ich postrzeganiu świata. Mimo tego, że znamy się już sporo lat nie przyjęli prawie nowych ubranek tylko dlatego, że nie nowe.
Znam ich sytuację finansową i jakoś nie mogę się nadziwić takiego podejścia. Czy naprawdę to taki wstyd chodzić w niezniszczonych ubraniach ale nie nowych?
Przecież dzieci dość szybko rosną i nawet jeśli kupią nowe ubrania to i tak ich córka pochodzi w nich zaledwie kilka miesięcy.

Może właśnie dlatego, że ludzie mają takie podejście do oszczędzania biedni stają się jeszcze biedniejsi?

8 komentarzy:

  1. Dokładnie o tym pisałem u siebie na blogu, oraz czytelnicy w komentarzach.

    Ubranka najlepiej wystawić na lokalnych ogłoszeniach w necie - sprzedać za symboliczną cenę (sprzedać, a nie oddać - tak łatwiej).

    W ostateczności jakiś dom dziecka i mieć czyste sumienie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo mysla "co ludzie pomysla", zamiast myslec rozsadnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja synkowi kupiłam ok 90% ubranek używanych, nowe dostawał tylko od rodziny, znajomych. Takie małe dzieci prawie ich nie niszczą. Jedynie byty zakupię nowe, ale dopiero wtedy gdy mały zacznie dobrze chodzić do tej pory ( a ma 8 m-cy) obył się bez butów.
    Ala

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie nie ma nic złego w rzeczach używanych, a tym bardziej jak wiem od kogo one pochodzą.
    Sama niejednokrotnie robię zakupy w sklepach z odzieżą z drugiej ręki głównie z dwóch powodów:

    1. Jest dużo, dużo taniej (zamiast jednej nowej rzeczy mam 3 albo 4 używane co nie znaczy że gorsze)

    2. Często są to rzeczy naprawdę oryginalne (i metką i stylowo) więc nie spotkam pół miasta w tej samej kiecce, a to jest dla mnie całkiem istotna kwestia. Nie jednokrotnie spotkałam się z podziwianiem ciuszków i pytaniami gdzie kupiłam daną rzecz, wtedy odczuwam niejaką nawet dumę że wygrzebałam coś świetnego za prawie darmoszkę (nieraz fajny łaszek za 1zł.

    OdpowiedzUsuń
  5. niektórzy ludzie po prostu nie lubią używanych rzeczy. ja w sumie do takich należę i nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek kupił coś używanego (poza samochodem). inna sprawa, że potem trzeba było pisać fkincredits :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Używana, a prawie nowa (mało chodzona) to trochę różnica.
    Przecież mieszkamy w "używanych" mieszkaniach, wynajmujemy je, czy też kupujemy używane samochody.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja sobie nie wyobrażam, aby wszystkie ubranka dla dzieci były nowe. Przecież one wciąż rosną, i co kilka miesięcy potrzebna "zmiana".
    Sądziłem, że to jest normalna taktyka starych i nowych rodziców - widać, jest inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Niektórzy ludzie nie lubią używanych rzeczy, wolą przepłacić lub nie mieć wcale np. ja. A są tez tacy co mają pieniądze a lubują się w polowaniu w second handach czy bazarach. To drugie mnie bardziej szokuje niż ja sam siebie :)

    OdpowiedzUsuń