Dużo się pisze o zarobkach nauczycieli i ich czasie pracy, choć nie spotkałem się nigdzie z obiektywną ocena ich pracy i wynagradzania.
W zależności od okoliczności ta sama gazeta raz pisze jak im dobrze i pracują najkrócej na świecie, a w kolejnym miesiącu twierdzi, że wcale nie mają łatwej pracy.
Mógłbym wiele napisać o pracy nauczyciela, zwłaszcza w szkole średniej, ale jako mąż nauczycielki może nie byłbym zbyt wiarygodny.
Mogę tylko powiedzieć, że czas jej pracy jest zdecydowanie dłuższy niż 18 godzin w tygodniu. Dla przykładu podam, że mamy połowę miesiąca, a ona już była na dwóch radach i jednym spotkaniu z rodzicami. Oczywiście wszystko zaczyna się po jej zajęciach czyli o godzinie 16.
Przykładów można mnożyć ale o tym może w innym wpisie.
Wracając do sedna.
Zarabiamy więcej i mogłoby się wydawać, że powinniśmy odłożyć więcej.
Jednak okazuje się, że nie ma tak prostego przełożenia. Wraz z pójściem córki do szkoły przyszły nowe wydatki, synek poszedł do żłobka za który trzeba zapłacić.
Żona dojeżdża do pracy więc dochodzą wydatki na paliwo, a i jakiś dodatkowy ciuch musi kupić aby w pracy nie pokazywać się codziennie w tym samym.
Niestety będę musiał opracować nowy plan wprowadzania oszczędzania uwzględniający nową sytuację.
Jest jeszcze jeden problem. Mianowicie żona zarabia więc nie mogę jej zmusić do oszczędzania. Jeśli będzie chciała wydać całą pensję to w sumie nie będę miał wiele do powiedzenia.
Tak więc muszę znaleźć jakiś sposób na zwiększenie swoich zarobków i odłożenie tego co zarobię, nie licząc na to, że uda mi się oszczędzać z naszych wspólnych pensji.
Ale bez obaw, nie zamierzam stać się sknerą i wypominać żonie każdej wydanej złotówki.
Hehe, u mnie tak samo:) kiedy małżonka wróciła do pracy, a ja dostałem podwyżkę, jakoś nie odnotowałem większych miesięcznych oszczędności.
OdpowiedzUsuńU mnie jest podobnie, żona przez kilka lat nie pracowała ze względu na ciążę a później naszą małą pociechę. Na dzień dzisiejszy już wróciła do pracy i ma całkiem niezłą pensję – pracuje w marketingu prowadzi coś co się zwie kampania serm – nawet nie wiem co tam robi ale to nie istotne. Wyobraź sobie, że mimo iż teraz mamy dwie pensje to nie możemy więcej oszczędzić. Pytanie tylko dlaczego? Sam nie wiem. Wiadomo niania kosztuje ale i tak powinniśmy być sporo do przodu.
OdpowiedzUsuńMała - Więcej zarabiasz = więcej wydajesz
OdpowiedzUsuńJa natomiast mam (wg niektórych oryginalną) teorię o oszczędzaniu przez wzrost zarobków. Tajemnieca tkwi i znanym większości z nas dochodzie pasywnym. Dzięki niemu jesteśmy w stanie wydając taką samą ilość pieniędzy mieć więcej na koncie. Finalnie niby więcej nie oszczędziliśmy, lecz jednocześnie pozwoliliśmy sobie na "luksus" wydatków na poziomie jak miesiąc wcześniej :)
OdpowiedzUsuńNajgorsza jest myśl " mnie nie stać?" i wpadamy w szał zakupów.
OdpowiedzUsuńNo ale tak to jest im więcej pracujemy tym więcej zarabiamy, im więcej zarabiamy tym bardziej nas kusi, aby sobie coś kupić, a nie odłożyć. No ale wkońcu trzeba napędzać gospodarkę :D
Pamiętam Twoje wyliczenia dotyczące wychowawczego żony - jak to się jej wracać nie opłaca bo zostałaby 100 z jej pensji po opłaceniu 40h pracy niani. Teraz piszesz że żona nauczycielka - takiej co by 40h w szkole siedziała to ja nigdy nie poznałam więc gdzieś się logika w tamtym poście zgubiła...
OdpowiedzUsuńWyliczenia były w poście http://www.cel-6zer.pl/2011/03/jak-utrzymac-czteroosobowa-rodzine-za.html
UsuńWtedy żona nie pracowała jako nauczycielka. Niestety w naszym państwie kobiety przebywające na wychowawczym są pierwsze do zwolnienia (pomijając pewne uprzywilejowane zawody). Tak więc żona znalazła nową pracę, właśnie jako nauczycielka.
Dziękuję za ten komentarz. Przynajmniej wiem, że mam wiernych czytelników, którzy wszystko mi "pamiętają" :)
Podstawą efektywnego oszczędzania są dobre rachunki. Kartka papieru i długopis lub arkusz kalkulacyjny. Tylko zapisując wszystkie wydatki z podziałem na kategorie jesteśmy w stanie stwierdzić gdzie mamy problem. Ja robię tak od 9-ciu lat. Efektem jest to, że mogę mniej pracować (zarabiam też mniej) i pozostać na tym samym poziomie. Mam też wreszcie oszczędności (wcześniej debety, karty, kredyty) i to pomimo tego, że mam też dwie dodatkowe gęby do wyżywienia. ;) Bez rachunków byłbym dziś w ciemnej d....e. Polecam.
OdpowiedzUsuńTa korelacja zawsze mnie zadziwiała.
OdpowiedzUsuńIm więcej zarabiamy tym mnie oszczędzamy. To na pewno, większa gotówka skłania nas do korzystania z rzeczy, których tak naprawdę gdybyśmy mieli mniej pieniędzy byśmy nie potrzebowali. Człowiek chce sobie zapewnić jak największy luksus.
OdpowiedzUsuńJa im więcej zarabiam tym więcej odkładam. Ktoś chyba zapomniał, iż oszczędzanie to nie robienie tego czego chcę ale tego co postanowiłem parę lat temu...
OdpowiedzUsuń