niedziela, 27 maja 2012

Rodzina nie pomaga w drodze do wolności finansowej

Z reguły rodzinę uważa się za podstawową komórkę społeczną. Więzy w niej panujące są specyficzne i co prawda różne ale człowiek dąży do tego by być w związku. Nie ma znaczenia czy formalnym czy też nie.
Ale nie o tym chciałem.
Otóż posiadanie rodziny wiąże się z większymi trudnościami w drodze do rentierstwa. Już nawet nie chodzi o większe wydatki na jedzenie czy ubranie, bo to tyczy się naszych najbliższych, ale oprócz tego pojawiają się zobowiązania jeśli chodzi o dalszą rodzinę.
Są tą różnego rodzaju wydarzenia przy okazji których musimy wyskoczyć z kasy. Niektóre uroczystości typu pierwsza komunia czy wesela są wcześniej oznajmiane i można się do nich finansowo przygotować, zaczynając wcześniej odkładać pieniądze na prezent czy kopertę.
Ale czasem wiadomość o tym, że już niedługo nasz portfel zostanie naruszony, przychodzi nagle i niespodziewanie.
I mnie to niestety dotknęło. Żona została chrzestną i za tydzień stracę parę stówek.
W takich chwilach człowiek "docenia", że żona ma tak liczne rodzeństwo i prawdopodobnie zaszczyt zostania chrzestną matką przypadnie jej jeszcze nie raz w udziale.
Cóż, nie napawa optymizmem fakt, że to dopiero początek. Później będzie komunia, osiemnastka i może wesele.
Chyba trzeba będzie założyć jakiś rachunek oszczędnościowy na którym będę gromadził pieniądze na te wydatki w przyszłości. Inaczej takie wydarzenia mogą zrujnować mój budżet, zwłaszcza gdy kilka takich wydarzeń wypadnie w tym samym roku.
Tak więc obawiam się, że dojście do wolności finansowej zajmie mi więcej czasu niż osiągnięcie wieku emerytalnego.

17 komentarzy:

  1. trochę dziwi mnie to, że rodzinę postrzegasz jako przeszkodę na drodze do rentierstwa. ogólnie mówiąc, to droga oszczędzania nie jest łatwą drogą. gdyby tak było, to przecież wszyscy by oszczędzali! :)
    codziennie trafiają się jakieś nowe przeszkody - a to pralka się zepsuła, a to samochód szwankuje, czy też nową kurtkę na zimę trzeba kupić, etc., etc...
    akurat rodzina powinna być w tym wszystkim wsparciem - ja rozmawiam na temat oszczędzania, czy inwestowania i z żoną, i z dziećmi - chcę by miały dobre wzorce już od najmłodszych lat!
    poza tym nie oszczędzam po to, by umrzeć bogatym! trzeba umieć znaleźć równowagę między przychodami, a wydatkami...
    owszem, różne imprezy rodzinne to zazwyczaj jakiś większy wydatek, ale jeżeli od lat jesteś konsekwentny na swej drodze, to i rodzina jest do tego przyzwyczajona, a i Ty nie robisz tzw. głupich prezentów! ja np. swej chrześnicy zamiast gier komputerowych czy innego modnego szajsu wolałem podarować złotą monetę z odpowiednim ("inwestycyjnym" he, he) komentarzem - to działa! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. być wolnym finansowo singlem każdy potrafi. ale spróbuj zostać niezależny kiedy masz rodzinę, ho ho, to jest sztuka z której można być dumny.

    z twojego posta płynie też przygnębiający wniosek, że chrzciny i komunie nie mają w Polsce duchowego, religijnego wymiaru, tylko materialny - trzeba kupić prezent, no bo co to za komunia. po co nam taka religia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie mają. Najważniejsze to pokazać się rodzinie i sąsiadom.

      Usuń
  3. chrzestną nie chrzęsną...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze mozna odmowic bycia chrzestna/chrzestnym. Nie jest to przeciez obowiazek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Richmond , obawiam się że wtedy kontakt z rodziną by się pogorszył. A nigdy nie wiadomo czy w przyszłości nie będziemy potrzebowali ich pomocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Umiesz liczyc, licz na siebie. To co piszesz brzmi jak szantaz. Nie zostaniesz chrzestna, to my sie na Ciebie wypniemy.

      Usuń
  6. Mam wrażenie, że najchętniej zamknąłbyś się "ze swoimi" pieniędzmi i nie wydał na nikogo nawet złamanego grosza. Masz żal do wszystkich, że generują wydatki ale Ty również je generujesz i tego już nie raczysz zauważyć. Te pieniądze, które MACIE (nie Ty ale WY jako Rodzina) są wspólne, więc jak żona chce zostać chrzestną to ma do tego prawo, jak będzie miała chęć kupić coś komuś za WASZE oszczędności to też ma do tego prawo. A Ty zachowujesz się jakby to było tylko Twoje, Ty decydujesz na kogo wydać, Ty decydujesz jak ulokować...........tylko Ty. Masz pretensje do wszystkich z rodziny, że uszczknęli chociażby 100 złotych z tych "Twoich" oszczędności. Musisz wiedzieć jedno, że pieniądze nie zastąpią Ci Rodziny więc spraw bliskim radość i zabierz ich gdzieś (na wyjazd, na zakupy bez wyliczania co i ile kosztuje) a nie tylko ciułasz i ciułasz. Twoje obecne postępowanie może sprawić, że jak dzieci podrosną to będą Cię uważały za skąpca, dla którego tylko liczyła się kasa, który na wszystkim oszczędzał (zwłaszcza na rodzinie).
    Zbierałam się do napisania tego już przy wcześniejszym podobnym poście.
    Pozdrawiam.
    Matka z dzieckiem (też oszczędzająca ale nie za wszelką cenę :) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba mu za ostro pojechałaś. Po prostu chłop ma taki sposób pisania. Nie owija w bawełnę i nie próbuje podlizać się publice.

      Usuń
    2. Czy ostro? Myślę, że nie. Może ma taki sposób pisania ale czytając takie posty widzę przed oczyma człowieka skąpego, z symbolem "Dolara" w oczach, wydzielającego kasę na każde zakupy rodzinie :) Nie oczekuję podlizywania się ale żal mi tej żony i dzieci, którzy "ciągle tylko generują koszty a nic do budżetu domowego nie wnoszą". Ciekawa jestem co powiedziałaby żona a w przyszłości i dzieci gdyby przeczytały to co pisze autor a zarazem ich mąż i ojciec.

      Usuń
    3. a ja bym wolał aby ojciec odkładał kasę niż kupował nam zabawki. teraz gdy go nie ma ledwo wiążemy koniec z końcem z jakiś zasiłków. owszem możemy sobie powspominać wspólne wypady w góry, tylko za to chleba nie kupimy.

      Usuń
    4. Według mnie ma bardzo dobre podejście. Dba o finanse rodziny, a żona powinna się cieszyć, że nie obciąża jej finansami.
      Podejrzewam, że dzieci kiedyś gdy będą czytały będą z niego dumne.

      Usuń
    5. A co jeśli kobieta tyle wydaje pieniędzy, że gdyby nie chowanie ich przez męża to nic by nie zostało. Pewnie, że ma prawo do wspólnych pieniędzy ale ich wydawanie powinno być uzgadniane chyba. Bo jeśli ona chce wydać całą kasę ze wspólnych to chyba on też może. I co wtedy?
      Myślę, że dzieci w przyszłości docenią jego starania o zapewnienie im finansowego bezpieczeństwa, choć może już nie doczekać ich podziękowań. Nawet jeśli wybiorą inną drogę niż im zaplanował to będą dumne, że o nich myślał i zamiast barbi za 100zł kupił inną lakę za 10, czy kolejkę na baterie zamiast elektrycznej, a resztę zainwestował aby im nie brakowało na jedzenie.

      Usuń
  7. Czy mam żal? Po prostu piszę prawdę.
    Pewnie, że żona ma prawo, dlatego jej nie bronię zostać chrzestną i jak piszę zamierzam stworzyć osobny rachunek na takie okoliczności.
    Ja decyduję gdzie je ulokować bo żona nie ma o tym pojęcia i nawet nie jest zainteresowana co to akcje, giełda czy lokata. Nawet rachunków nie płaci i gdyby nie ja to pieniądze leżały by na rorze.
    Pretensji nie ma, że uszczknęli, po prostu piszę swoje spostrzeżenia aby ci, którzy jeszcze nie mają rodzin dowiedzieli się, że to nie tak cudownie i pięknie jak się może wydawać.
    Tak, dzieci jak podrosną, a mnie prawdopodobnie braknie, pewnie się ucieszą, że muszą żyć z zapomogi państwowej (a nie z pieniędzy, które ojciec mógł zaoszczędzić) ale najważniejsze, że widziały place zabaw, bywały w kinach i miały lalki barbie czy klocki lego.

    Również pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeżeli uważasz, że bez Ciebie Twoje dzieci będą skazane na zapomogi państwowe to bardzo nisko je cenisz. A może będzie im się żyło o wiele lepiej niż Tobie i "majątek odziedziczony" nie będzie im wcale potrzebny tak jak uważasz. Niekoniecznie dzieci będą też chciały iść drogą, którą im wybierzesz. Być może nie będą chciały studiować bo odnajdą się w zawodach w których studia nie będą konieczne. Osobiście wolę by moje dziecko wyrosło na szczęśliwe bo widziało te place zabaw, bo bywało w kinach, bo będzie miało z tym związane jakieś wspomnienia, bo będzie wspominało oglądają zdjęcia jak to mama spełniła niejedno jego dziecięce marzenie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja wychowałem się bez ojca i... w zasadzie nic. Też mi rodzic nie pomaga tylko podbiera, dołuje, wkurwia, przeszkadza, nie motywuje, nie gotuje, nie sprząta etc. Teraz ok, mam swoje lata można uznać to za plus, życie samemu było by droższe, ale spadło to na mnie w szczenięcych latach, od zawsze były jakieś alimenty i marna pensja rodzica. Bieda odkąd patrzę. Ale co zrobić. Czasami to sam nie wiem po co oszczędzam, zarabiam, dorabiam czy uczę się nadal. Przychodzę do domu i mam tylko nudę albo półsenne noce.

    OdpowiedzUsuń