wtorek, 31 sierpnia 2010

Straszenie demografią, a polityka "prorodzinna" państwa

Prorodzinna polityka naszego państwa, ogranicza się wyłącznie do "becikowego" i ulgi prorodzinnej.

Jestem już ojcem, a za dwa miesiące, rodzinna jeszcze się powiększy, więc jestem na bieżąco z naszym systemem pomocy w zwiększeniu dzietności.

Troska państwa o "przyszłych" obywateli, jest łagodnie mówiąc, nijaka.

Poza becikowym, które na niewiele starczy i uldze prorodzinnej, nie wykazuje państwo, żadnego zaangażowania w przyszłość państwa.
Choć rządy dużo mówią i straszą przyszłych emerytów, wizją głodowych emerytur, to nic nie robią, żeby pomóc, a tylko rzucają kłady pod nogi.

Jak wiemy, od pierwszego stycznia 2011 roku, wzrasta vat, a co za tym idzie wszystko dookoła. Wiadomo, że przedsiębiorcy, dołożą nam do każdego produktu czy usługi.
Zasiłek macierzyński, wylicza się jako średnia z ostatnich 12 miesięcy poprzedzających niezdolność do pracy. Czyli mimo, że żona w między czasie (od jutra) dostanie podwyżkę, nie zostanie ona uwzględniona do liczenia zasiłku.
Brak miejsca w przedszkolu, powoduje zwiększone koszty utrzymania dzieci.
Publiczną służbę zdrowia, należy omijać z daleka. Zarówno w czasie ciąży, jak i z małym dzieckiem. Trzeba mieć zdrowie, żeby wystawać w tych kolejkach.


Dlatego, prowadzona ostatnio kampania, dotycząca przyszłych emerytur, gdzie pojawia się liczba pracujących dzisiaj i w przyszłości, gotuje mi krew w żyłach. Zachęcanie, w obecnym podejściu naszego państwa, do rodzenia większej ilości dzieci, jest jakimś cynizmem. Straszenie nas głodowymi emeryturami, zrzucając winę na nas (bo nie mamy wystarczającej ilości dzieci), jest wycieraniem sobie mordy naszym ciężkim, codziennym zmaganiem się, z machiną państwa

Zabieranie tak dużego procentu naszych pensji, na różnego rodzaju składki, powinno nam zapewnić godziwą emeryturę, bez względu na dzietność. Jeśli państwo nie jest w stanie, zrobić właściwego użytku z tych składek, powinno nam ich nie zabierać i pozwolić samym sobie troszczyć się o emerytury.

Powrót do blogowania - kontynuowanie drogi do niezależności finansowej.

Moja dość długa nieobecność twórcza na blogu, spowodowana była zarówno urlopem, który wykorzystałem do remontu mieszkania, jak również zakup samochodu, a przede wszystkim do podwyższenia swoich kwalifikacji, ukończenia kursu i zdaniu egzaminu.

Dzięki zdaniu egzaminu, od września będę zarabiał 200zł więcej.

Była by to dobra wiadomość, gdyby nie informacja, że w dniu dzisiejszym, kończy mi się umowa o dodatkową pracę, która nie zostanie przedłużona.

Tak więc, zarobię 200zł więcej w jednej pracy, a tracąc drugą miesięczne dochody zmniejszą się o 580zł.

Dlatego, od jutra, będę zmuszony, do przejrzenia swojego budżetu domowego i szukać coraz większych oszczędności, zwłaszcza, że już nie długo powiększy się rodzina.

Mimo tych przeciwności losu, nie zamierzam się poddawać, ani rezygnować z osiągnięcia swojego celu, czyli drogi do niezależności.
Choć droga ta, staje się bardziej wyboista i coraz częściej znajdują się na niej jakieś kłody.

Jednak liczę, że przy dobrze skonstruowanym budżecie domowym, uda się mimo wszystko, wygospodarować jakieś niewielkie nawet, nadwyżki finansowe.

Czekam więc z nie cierpliwością, na koniec września, by zobaczyć, jak przy uszczuplonych dochodach, uda mi się związać koniec z końcem.

Już nie długo podsumowanie sierpnia, który raczej do udanych nie zostanie zaliczony. Ale chyba lepiej było poświęcić czas na przygotowanie się do egzaminu niż na niepewne inwestycje.

Mam 5500zł do zainwestowania i myślę, że we wrześniu, znajdę odpowiedni produkt, który przyniesie mi większy zysk.

piątek, 6 sierpnia 2010

Odszkodowanie z PZU, czyli jednak można szybko i sprawnie

Nie tak dawno opisywałem swoją drogę, do odszkodowania, od PZU.

W zeszłym tygodniu, w czasie jazdy kamyk uderzył mi w przednią szybę i po kilku kilometrach, szyba zaczęła pękać. Ponieważ mam wykupione auto casco z opcją szyba w PZU, po raz kolejny, musiałem skontaktować się z tym ubezpieczycielem i zgłosić szkodę.

Procedurę już znalem, więc rozmowa z konsultantem nie napawała mnie optymizmem. Szkoda została zgłoszona i przyjęta. Następnie miała zostać przekazana firmie, z którą PZU ma podpisaną umowę na usługę wymiany szyb.

Szkodę zgłaszałem około godziny 18, więc nie liczyłem na kontakt, w ciągu trzech godzin od momentu zgłoszenia, z firmy wymieniającej szyby.

Po moim wcześniejszym doświadczeniu, z likwidacją szkody, prawdę mówiąc, nie liczyłem na kontakt, nawet w ciągu tygodnia.

Jakież było moje zdziwienie, gdy już po godzinie, zadzwoniła pani z firmy, przedstawiając mi od razu, trzy miasta najbliżej mnie, gdzie można by dokonać wymiany i to już na drugi dzień.

No cóż. Nie wiem czy to w związku z tamtą sprawą, czy to dlatego, że likwidacji dokonywała inna firma niż PZU, ale muszę przyznać, że tym razem załatwienie sprawy, poszło piorunem.

Dzięki dość szybkiej wymianie, mogłem sprzedać samochód, dorzucić euro i kupić młodszy.

Podsumowanie lipca


W miesiącu lipcu, zaliczyłem dość duży spadek inwestycji. Spowodowane jest to tym, iż postanowiłem zmienić samochód, obawiając się, że po podniesieniu stawki Vat, jak i umocnieniu euro pod koniec roku, samochody zdrożeją.

Jak już wcześniej pisałem, rachunek oszczędnościowy w PKO, założyłem z myślą o odkładaniu na nim euro na ten właśnie zakup.

Liczyłem, że zakupu samochodu, dokonam w przyszłym roku, jednak zdecydowałem się na obecny czas.

Portfel więc, zmniejszył się dość znacznie, więc droga do niezależności znacznie się wydłuży.

Z inwestycji, które powinny przynieść dochód w przeciwieństwie do samochodu :), dokonałem kolejnego przelewu na IKE w formie rachunku maklerskiego i kupiłem akcje Tauronu.
Sprzedałem również akcje KGHM, po odbiciu ceny akcji i otrzymaniu dywidendy.

Po umorzeniu jednostek w planie systematycznego oszczędzania, BPH TFI Stabilnego Wzrostu, pojawiła się w portfelu, nowa pozycja, gotówka. W najbliższym czasie, gdy już skończę z rejestracją samochodu, zastanowię się, gdzie zainwestować te pieniądze, gdyż jak już wspominałem, są one odkładane z myślą o przyszłości dziecka.