piątek, 31 grudnia 2010

Podsumowanie ostatniego miesiąca roku

Kolejny miesiąc za nami.
Święta minęły, nadchodzi Nowy Rok i takie tam koleje losu, przejdźmy lepiej do moich osiągnięć inwestycyjnych.
Pieniądze na dopłaty do portfela, pochodzą z nadgodzin jak i kolejnego wynagrodzenia za szkolenia, a także dodatkowej pracy przy odśnieżaniu chodników i parkingów. Oczywiście wynagrodzenie to darowizna za przysługe :)
Na szczęście szkolenia będą trwały również w styczniu, a może i dłużej.

Niestety w nadchodzącym Nowym Roku 2011 czeka mnie drastyczne zniszczenie portfela. Potrzebne będzie mi 50000 złotych, by mieszkanie, które zajmuję z rodziną, stało się moją własnością.
Będę musiał zaciągnąć jakiś wieloletni kredyt bo nie mam innego pomysłu jak zdobyć takie pieniądze.

W kwietniu żonie skończy się macierzyński i cała moja rodzina będzie musiała się utrzymać z jednej pensji.

Będzie ciężki ten rozpoczynający się po północy rok.
No cóż, poczekamy zobaczymy.

Oto aktualny stan portfela.




Fundusz awaryjny - pieniądze ulokowane na rachunku oszczędnościowym w eurobanku.

Plan Systematycznego Oszczędzania Fundusz Akcji - w tym miesiącu wzrost i dopłaciłem pieniądze, które otrzymał mój synek na chrzcinach..

Rachunek oszczędnościowy w euro - euro trochę spadło więc dokupiłem jeszcze 200.

Indywidualne Konto Emerytalne - rachunek maklerski - tu mi poszło zdecydowanie najgorzej.

czwartek, 23 grudnia 2010

Zabiegany przed świętami

Jak większości, brakuje mi czasu na pisanie postów i przyglądaniu się osiągnięciom innych blogerów.
Obecnie wykorzystuję wolne chwile na zwiększenie przychodu. Ostatnie dni prowadzenia szkoleń, a dodatkowo wstaję 2 godziny wcześniej by za parę złotych odgarniać śnieg sąsiadom z osiedla.
Zawsze to parę groszy więcej, a na odpoczynek przyjdzie czas od nowego roku, kiedy to skończą się szkolenia i może śnieg przestanie sypać :)
Jeśli chodzi o moje inwestycje, to przelałem 1000 złotych do funduszu akcji, jak również dokupiłem akcji PKOBP, choć na razie okazuje się, że nie był to najlepszy ruch. Ale dzięki niemu, uśredniłem cenę za akcję i już PKO nie musi tak bardzo urosnąć, żebym miał zysk :)

Myślę, że na początku stycznia, będzie więcej czasu, żeby podsumować ten rok, jeśli chodzi o inwestycje.

Tak więc wszystkim Wesołych Świąt i udanych inwestycji zarówno jeszcze w tym roku jak i w Nowym 2011 Roku.

środa, 1 grudnia 2010

Podsumowanie listopada

Kolejny miesiąc za nami. Zimno, śnieżno i warunki drogowe ciężkie.
Jako, że szkoda czasu na pisanie o rzeczach oczywistych, przejdźmy do moich osiągnięć inwestycyjnych.
Pieniądze na dopłaty do portfela, pochodzą z nadgodzin jak i kolejnego wynagrodzenia za szkolenia, a także dotacji i wynagrodzenia za wypełnianie ankiet. Niestety szkolenia skończą się w grudniu, więc pozostaje zwiększyć stopy zwrotu z inwestycji :)

Oto aktualny stan portfela.




Fundusz awaryjny - pieniądze ulokowane na rachunku oszczędnościowym w eurobanku, trochę załapuję się na optymalizację.

Plan Systematycznego Oszczędzania Fundusz Akcji - w tym miesiącu niestety spadek i to jedyny w całym portfelu.

Rachunek oszczędnościowy w euro - euro trochę wzrosło, więc niewieki wzrost wartości tego składnika portfela.

Indywidualne Konto Emerytalne - rachunek maklerski - tu mi poszło zdecydowanie najlepiej. Można by powiedzieć, że jestem lepszy od zarządzających funduszami :)

poniedziałek, 29 listopada 2010

Moja droga do miliona

Po przeczytaniu na kilku, kilkunastu blogach, postów na temat sposobu dojścia do miliona, postanowiłem stworzyć własny plan osiągnięcia celu.

Większość blogerów/ek, za cel stawia sobie podwojenie co roku swojego kapitału. Ja jako dość doświadczony pesymista, czy jak kto woli, optymista tylko, że dobrze poinformowany, nie wierzę w uzyskanie podwojenia swojego kapitału w rok, przez paręnaście lat.

Dlatego też w moim planie, zakładam, że co roku będę powiększał swój kapitał o połowę tego co miałem w roku poprzednim.
Początkowo będzie to dość proste do wykonania, ale wolę postępować metodą małych kroków. Dzięki temu osiągając kolejne etapy będę żył w przeświadczeniu o dobrym doborze drogi.

A jeśli uda mi się wcześniej dojść do tego przysłowiowego miliona, to jeszcze lepiej :)



W moim przypadku, założenie, że co roku uzyskam 100% poprzedniej kwoty jest nie do zrealizowania:
1. Mam małe dzieci, na które trzeba dość sporo wydawać.
2. Po macierzyńskim, żona nie będzie otrzymywać wynagrodzenia, więc będziemy musieli radzić sobie jedną pensją.
3. Często przytrafiają się jakieś "niespodzianki", typu dach, samochód itp., które trzeba naprawiać, remontować itd.

PS. realizacja
01-03-2011

czwartek, 25 listopada 2010

Serwis transakcyjny bossa się wysypał

Wczoraj w godzinach rannych, dokonałem przelewu 1000zł (zarobionych dzięki szkoleniom), na swój rachunek maklerski w BOŚ. Chciałem skorzystać z przeceny na giełdzie i kupić tanio akcje. Jednak do końca sesji na warszawskiej giełdzie, na moim rachunku widniało cały czas zero złotych.
Nie kupiłem więc, żadnych akcji, a do tego, teraz nie mogę się dostać na swój rachunek maklerski, gdyz pojawia się komunikat o niedostępności systemu transakcyjnego.

Nie wiem czy to zaplanowane działanie, ale logując się parę razy na rachunek w dniu dzisiejszym, nie otrzymałem żadnej informacji, że ma być przerwa w dostępie do rachunku.

Czekam tylko by sprawdzić, czy w końcu pieniądze przelane wczoraj, zostały już zaksięgowane.

piątek, 19 listopada 2010

Aktualizacja portfela

Portfel pomalutku rośnie.
1. Dotarły pieniądze z smgkrc - ponieważ zażyczyłem sobie gotówki dostałem 32zł, w bonach czy doładowaniach telefonu, byłoby to 40zł.
2. Przyszedł przelew z GFK w wysokości 50zł (jak ktoś chce zarobić może się zapisać z mojego refa lub nie :) ).
3. Dostałem kolejne pieniądze za szkolenia 1000zł. (warto czasem poświęcić weekendy :)).
4. Sprzedałem (zadziałał stop loss) akcje PGNiG, a wczoraj kupiłem 541 akcji spółki BORYSZEW po 2,07zł. Mam nadzieję, że wzrosną w niedługim czasie do 4zł.
5. Dostałem też dotację w wysokości 10zł, za którą jeszcze raz dziękuję.

poniedziałek, 15 listopada 2010

Nowa pozycja w portfelu

Przyznam się, że nie liczyłem zbytnio, tworząc bloga, że oprócz samozaparcia do oszczędzania oraz dążeniu do niezależności finansowej, będę miał z niego jakiś materialny pożytek.
Jednak w tym miesiącu, otrzymałem dotację, za którą bardzo dziękuję. Oczywiście te 10zł, zasili portfel i zostanie przekazane na inwestycje.

Dlatego też, w podsumowaniu listopada, pojawi się w portfelu, pozycja zarobki dzięki pisaniu bloga.
Będę w tej rubryce, wpisywał kwoty dotacji, jak również wypłat otrzymanych z adkontekst i firm przysyłających ankiety.

W adkontekst mam już 30zł, ale czekam, aż kwota przekroczy 100zł, żeby nie płacić 5zł za przelew.

Natomiast w jednej z firm oferujących wynagrodzenie za wypełnianie ankiet, uzbierałem już wymaganą ilość punktów i wymieniłem je na 50zł. Czekam tylko aż przelew dotrze na konto i będę je mógł zapisać w swoim portfelu.
Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to na koniec listopada będę miał 60zł dzięki dotacji i szukania innych form zarobku.

piątek, 12 listopada 2010

Znów mniej akcji ale zysk 9%

Nie tak dawno kupiłem akcje spółki PGNiG. Liczyłem na wzrost o 5% do końca roku.

Jednak ustawiłem stop lossa znacznie wyżej bo na 3,81zł. Dzisiaj akcje zaliczyły zjazd i stop loss zadziałał.

Nie mam już akcji tej spółki, ale plan zarobku wykonany i to z nawiązką. Netto zyskałem 9%. Żal tylko, że mam tak mały kapitał. Gdybym wszystkie swoje zakupy dokonywał za np. 10000zł to obecnie przynajmniej kwotowo, wartość mojego portfela, wzrosła by dość znacznie.

Obserwuje giełdę i czekam, aż znowu cena za akcje PGNiG spadnie w okolice 3,5 lub akcje PGE zjedzie poniżej 22zł.

Jak na razie akcje PGE na złość (dla mnie :)) rosną.

Ten miesiąc robi się bardzo pracowity dla mnie. Kupuję, sprzedaję akcje w dość szybkim tempie.

Również w pracy dość dużo roboty. Jak dobrze pójdzie, to może wpadnie trochę grosza, za nadgodziny. Bo ktoś musi pracować, gdy ktoś robi sobie długie weekendy :)

środa, 10 listopada 2010

Dalsze inwestycje na giełdzie

W poniedziałek pozbyłem się akcji PKNOrlen, zarabiając na nich 10%.
Dzisiaj postanowiłem, dokonać zakupu akcji. Chciałem załapać się na akcje PGE, ale gdy wreszcie miałem dostęp do rachunku, akcje zaczęły rosnąć.

Zacząłem więc obserwować spadki i mój wybór padł na akcje banku PKOBP. Żeby nie siedzieć cały dzień przed notowaniami, złożyłem zlecenie kupna 26 akcji po 45,32zł. Zlecenie się wykonało po takiej cenie, choć przez pewien czas, akcje kosztowały mniej.

Mam nadzieję, że na najbliższej sesji, akcje zdrożeją, a jeśli nie to potrzymam je, traktując tą inwestycję długoterminowo. Po pierwsze dlatego, że przydałyby się akcje jakiegoś banku w portfelu, a po drugie moje dotychczasowe inwestycje, bardziej przypominają spekulacje niż inwestycje :)
Akcje żadnej spółki, nie gościły u mnie w portfelu dłużej niż dwa miesiące.

Jeśli będę miał jakąś kwotę do wrzucenia na giełdę (może kolejna wypłata za szkolenia), prawdopodobnie kupię akcje PGE, o ile spadną poniżej 22zł.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Kolejne 10% zarobku na giełdzie

Dzisiaj znów zarobiłem na giełdzie.
Po ostatnich wzrostach, akcji PKNOrlen dzisiaj zaczęła się korekta. Ustawiony stop loss wykonał się zgodnie z założeniami ochrony zysku i moje akcje zmieniły właściciela, a ja zainkasowałem zysk 10%.

Jak na razie, wszystkie akcje spółek, które miałem do tej pory w portfelu, dały mi zarobek netto 10%(z prowizją, bez belki, bo rachunek maklerski jako IKE). Trochę brakuje akcjom PGNiG, które jak na razie stoją w miejscu, choć póki co zarobek na nich, przy ustawionym stop losie, byłby 9%.

Choć jestem dość "młodym" inwestorem na giełdzie, wszystko wskazuje na to, że dokonuję prawidłowych ruchów, choć za małe kwoty :)

Niestety, póki co, nie mam większego kapitału, który mógłbym rzucić na giełdę.

Myślę, że przez najbliższe miesiące, wig20 dojdzie w okolice 2800pkt., a potem nastąpi korekta.

Chyba, że się mylę, ale przecież podjęcie decyzji o inwestycji na giełdzie, jest sprawą indywidualną.

Tera szukam kolejnej spółki, której akcje mógłbym kupić. Chyba, że wcześniej PKNOrlen zjedzie do 40zł za akcję, to kupię.

środa, 3 listopada 2010

Czy warto inwestować w siebie?

Pewnie wszyscy, a przynajmniej większość odpowie, że tak.

Ja natomiast, zastanawiam się, nad przyszłym pokoleniem.
Wszędzie straszą nas, że jest mała dzietność, że niż demograficzny za te kilkadziesiąt lat dopadnie nasz kraj.

I jak teraz, temu młodemu pokoleniu, tłumaczyć, żeby inwestował w siebie, żeby się uczył i zdobywał wiedzę. Przecież zaraz odpowiedzą nam, że gdy oni pójdą na rynek pracy, to każdy ich przyjmie, niezależnie od tego co wiedzą, co potrafią.

Dlaczego?

Bo nie będzie miał kto pracować. Będzie więcej miejsc pracy niż pracowników, zniknie bezrobocie i problemy z mieszkaniami. A brak bezrobotnych przyczyni się do mniejszego obciążenia budżetu państwa. Składki pracujących, będą przeznaczane na nasze emerytury.

wtorek, 2 listopada 2010

Październik miesiącem oszczędzania - podsumowanie portfela

Kolejny miesiąc za nami. Jako, że październik jest miesiącem oszczędzania, dlatego wartość portfela wzrosła przede wszystkim dzięki własnym dopłatą. Najwięcej dzięki otrzymanej wypłacie z projektu - szkolenia.

Oto aktualny stan portfela.



Fundusz awaryjny - pieniądze ulokowane na rachunku oszczędnościowym w eurobanku

Plan Systematycznego Oszczędzania Fundusz Akcji - dzięki wzrostom na giełdzie, jednostki uczestnictwa wyceniane są wyżej.

Rachunek oszczędnościowy w euro - euro systematycznie traci, więc mimo skromnych odsetek wartość w złotówkach spada.

Indywidualne Konto Emerytalne - rachunek maklerski - zakup akcji PGNiG okazał się póki co, zbawienny dla moich środków, ulokowanych w akcjach.

niedziela, 31 października 2010

Straty z tytułu urodzenia się dziecka.

Wczoraj było optymistycznie czyli o przywilejach z tytułu posiadania dziecka, dziś nieco pesymistycznie.

Niestety w związku z urodzeniem się dziecka, a dokładniej gdy skończy się urlop macierzyński, zostaniemy pozbawieni jednej pensji. Z racji tego, że żona przejdzie na urlop wychowawczy, nie będzie otrzymywać wynagrodzenia.

Na zasiłek wychowawczy się nie załapiemy, gdyż kwota 504zł na osobę netto, będzie przez nas przekroczona.
W związku z tym, po zakończeniu urlopu macierzyńskiego, nasz budżet domowy, zostanie uszczuplony o kwotę 1500zł.
Moje wynagrodzenie, będzie musiało wystarczyć na pokrycie wszystkich kosztów czteroosobowej rodziny.
Obawiam się, że przy tej formie gospodarowania pieniędzmi, jaka obecnie funkcjonuje, nie damy rady. A pragnę nadmienić, że nie żyjemy "nad stan" i prawie zawsze oglądamy wydawaną złotówkę.

Jeśli nie uda mi się dorobić, to może być ciężko związać koniec z końcem.

Dlatego postanawiam, od listopada, wprowadzić dodatkową formę odkładania pieniędzy. Na rachunku oszczędnościowym, będę gromadził pieniądze, aby móc z nich skorzystać, gdy skończy się płatny urlop macierzyński. Będzie to dodatkowy fundusz, obok funduszu awaryjnego.
Mam nadzieję, że przez te 22 tygodnie macierzyńskiego, uda mi się choć trochę odłożyć pieniędzy.

sobota, 30 października 2010

Przywileje z tytułu urodzenia się dziecka.

Jak już opisuję na stronie, dziecko to inwestycja. Można się domyślać ile kosztuje w dzisiejszych czasach, posiadanie potomstwa.

Jednak oprócz wydatków są też, małe bo małe, przywileje dla rodziców noworodka.

1. Jeśli chodzi o matkę dziecka, to jeszcze będąc w ciąży jest chroniona przed zwolnieniem z pracy, jak również będąc na zwolnieniu lekarskim otrzymuje 100% wynagrodzenia.
2. Ojciec może z tytułu urodzenia się dziecka, wziąć urlop okolicznościowy, dwa dni, za które przysługuje również 100% wynagrodzenia. Co prawda nigdzie nie jest napisane, że tylko ojciec może brać taki urlop, ale w związku z tym, iż kobieta po urodzeniu dziecka przechodzi na urlop macierzyński, nie ma możliwości skorzystania z tego urlopu.

piątek, 29 października 2010

Inwestycja w dziecko

Jako, że cykl dotyczący inwestycji jaką jest dziecko, a właściwie inwestycji w dziecko, robi się dość długi, postanowiłem stworzyć nową stronę o takim właśnie tytule.

Aby nie przeplatać postów poświęconych "normalnemu" inwestowaniu, a wydawaniu na dziecko, o kosztach związanych z pociechą będę pisał właśnie na stronie inwestycja - dziecko.

Moją intencją nie jest straszenie wydatkami przyszłych rodziców, tylko uświadomienie im, ile należy już mieć odłożonych pieniędzy, aby pojawienie się potomstwa, nie zaburzyło budowania swojej niezależności finansowej.

Chcę też unaocznić tym, którzy uważają, że becikowe w wysokości 1000zł to dużo jak na dziecko ile jest wydatków związanych z nowym obywatelem.

Oczywiście, że becikowe czy jeszcze istniejąca ulga w PIT na dziecko, nie przyczyniła się do chęci posiadania potomstwa, ale miło byłoby wiedzieć, że państwo troszczy się o obywateli, którzy "poświęcają" się dla kraju i podnoszą demografię.

W końcu to nie tylko wkład finansowy rodziców, ale też codzienny trud z rozbrykanym i głośno krzyczącym dzieckiem :)

Stwierdzenia typu "narobili dzieci, to niech się martwią" są bardzo krzywdzące. To właśnie te dzieci będą w przyszłości "płacić" nam emerytury, bo chyba nikt dzisiaj nie wierzy w to, że nasze składki staną się naszymi emeryturami, niezależnie czy te z OFE czy z ZUS-u.

środa, 27 października 2010

Hossa na złocie trwa. Nic tylko kupować i liczyć zyski

Od jakiegoś miesiąca, nie ma dnia, bym nie otrzymywał e-maili od pewnego sklepu internetowego o podobnym temacie.

Sam ,jak już pisałem, sprzedałem złote sztabki i póki co nie zamierzam inwestować w ten kruszec. Między innymi dlatego, że wszędzie słyszy się o złocie, czasem aż strach otworzyć lodówkę :)

Zastanawiam się tylko, czy w tym sklepie pracują odpowiedzialni ludzie. Przecież skoro obiecują sugerują, że cena złota za uncje przebije 1500 dolarów, a może i 1600, nie lepiej poczekać i później sprzedać z większym zyskiem.

Dlatego moim zdaniem, nie jest teraz właściwe, aby brać się za inwestycje w złoto. Nie wykluczam, że może drożeć, nawet do 2k dolarów, ale przy jednoczesnym umocnieniu złotego zysk już nie będzie tak duży w naszej walucie.

poniedziałek, 25 października 2010

Moja kolejna inwestycja, która ma ręce i nogi :)

a dokładnie druga :)

Co to za inwestycja?
Otóż wczoraj, po raz drugi, zostałem ojcem. Moja pierwsza inwestycja, ma już cztery lata i jak na razie nie znam jej stopy zwrotu :)
Druga inwestycja, to syn, w którego już zainwestowałem parę złotych.

Na swoim koncie mam już: posadzenie drzewa, spłodzenie syna. Zostało jeszcze wybudowanie domu. Z tym może być największy kłopot i wydaje mi się, że zrealizuję go dopiero, gdy dojdę do celu, sześciu zer na koncie.

Moja droga do niezależności finansowej, przez tą inwestycję, podejrzewam, że bardzo się wydłuży. Już teraz poszły spore sumy na ciąże itp.

czwartek, 21 października 2010

Nowy zakup na giełdzie

Jako, że zarobiłem ostatnio dodatkowe pieniądze, postanowiłem, mimo przepowiedni o korekcie na giełdach, dokonać zakupu akcji.

Mój wybór padł na spółkę PGNiG. Ponieważ od niedawna jestem inwestorem giełdowym, zakupów dokonuję bez analizy technicznej spółek, czy jakiś punktów przebicia.

Akcje tej spółki kupiłem, licząc, że skoro będzie sroga zima, a porozumienie z gazpromem i tak musi być, to wyniki spółki powinny być dość dobre.

Jak wiadomo, najlepiej zarabia się na pośrednictwie w handlu, a to właśnie taka spółka, która mało "produkuje", a obraca bardzo dużymi zasobami gazu.

Z projektu szkolenia, poszło na rachunek maklerski IKE, 1000zł. Kupiłem 296 akcji po 3,47zł (z prowizją maklerską 3,48).

Liczę na co najmniej 5% wzrost do końca roku.

poniedziałek, 18 października 2010

Kontynuacja projektu szkolenia - pierwsza wypłata

Jak już pisałem, realizuję projekt szkolenia. Po ciężkich trudach i wielu godzinach spędzonych z ludźmi, którzy nawet nie wiedzą co to instalka, przyszedł czas na zapłatę.

Od początku realizacji projektu, uzbierało się 1500zł, które to pójdą na fundusz awaryjny. Dzięki temu, wartość portfela wzrośnie w tym miesiącu dość znacznie i choć trochę odrobię straty, spowodowane naprawą dachu i samochodu.

Mam nadzieję, że projekt ten będzie kontynuowany trochę dłużej aby pieniądze zarobione poprzez ten dodatkowy dochód, mogły wspomóc mój portfel, który zostanie uszczuplony, w związku z powiększeniem rodziny.

piątek, 15 października 2010

Przygotowania do powitania nowego obywatela

Już na dniach, nastąpi rozwiązanie, w związku z czym, portfel przechodzi trudne chwile.
Po tym jak trzeba było sfinansować ciąże, teraz przyszedł czas na szykowanie gniazdka dla nowego potomka.

Niezbędne rzeczy, które należało kupić, zmusiły do sięgnięcia dość głęboko do kieszeni.
Koszty są bardzo duże, ale nie będę dokładnie podawał cen, aby ktoś zaraz nie rzucał w komentarzach, że w innym sklepie było by taniej.

Kto chce może sobie przeliczyć według cen obowiązujących w jego okolicy.
Najpierw zakupy dla przyszłej mamy (ceny są o wiele wyższe niż dla "zwykłych" kobiet):
1. Bielizna - zwłaszcza biustonosz do karmienia
2. Laktator - elektryczny bo inne się nie sprawdzają
3. Poduszka do karmienia
4. Poduszka poporodowa

Dla noworodka:

wtorek, 12 października 2010

Spadki na giełdzie przed debiutem GPW

Ostatnie spadki na giełdzie, wydają się przygotowywaniem do debiutu GPW. Inwestorzy, pozbywają się akcji, aby zebrać na IPO naszej giełdy.

Ja osobiście nie wchodzę w prywatyzacje GPW. Wydaje mi się, że za dużo szumu i za dużo chętnych na zarobek na debiucie. Gdybym miał kasę na rachunku maklerskim, prędzej kupiłbym akcje spółek, które obecnie są niedowartościowane, a ceny są dość przystępne.

Powody dla, których nie wchodzę w prywatyzację GPW:
1. Zbyt dużo chętnych, którzy liczą na zysk.
2. Sytuacja na runkach jest dość nie pewna.
3. Giełda jest dość przegrzana i czeka tylko na sygnał do większej korekty.

Ale oczywiście, zgodnie z tym postem, możecie zrobić coś zupełnie innego :)

Zarobić na groszu(ach) - prawda czy fałsz

Otrzymałem maila tej treści

Juz dzis mozna czesc pieniedzy przeznaczyc na zakup monet 1 gr. to
inwestycja niewielka a przynoszaca 50% kapitalu. Niedlugo maja zlikwidowac
grosze i 1 grosz legalnie bedzie mozna przetopic. Jeden grosz dzis jest
warty 1.5 grosza.

Niestety juz przy 2 groszach to nie dziala.

Drugim pomyslem to bitcoin.org waluta anonimowa i zupelnie niezalezna od
rzadów.

P.S. jesli moj pomysl Ci sie spodoba prosze zachec swoich czytelnikow i
sam sprobuj anonimowych technologii. programy takie jak tor, truecrypt.org
freenetproject.org i inne sa dobrym miejscem by po prostu zachowac
prywatnosc.


Jeśli faktycznie 1 grosz ma być wart półtora, no to niezła stopa zwrotu. Jakoś nie chciało mi się drążyć tego tematu, dlatego też mam nadzieję, że jeśli wśród czytelników bloga, ktoś z nudów bądź chęci zysku, poszuka czegoś o tej formie inwestycji, to chętnie poczytam w komentarzu.

Jeśli chodzi o anonimową walutę, to również nie szukałem nic na jej temat, ale wydaje mi się, że to śliski temat.

A co Wy o tym sądzicie? Ktoś z Was spotkał się z tymi anonimowymi walutami?

piątek, 8 października 2010

Chcesz mieć wysokie zyski - nie rób tego co ja

Taki trochę żartobliwy post.
Na podstawie obserwacji swoich działań, a zwłaszcza ruchów inwestycyjnych, dochodzę do wniosku, że coś robię nie tak.

Albo moja intuicja szwankuje, albo nie należy się nią kierować.
Oto dowody:
1. Kupiłem euro z myślą o zarobku na nim, a ono już spadło poniżej 4zł.
2. Kupiłem akcje Tauronu i je sprzedałem z nieznacznym zyskiem, a mogłem sobie poczekać (teraz już wiem jak ustawiać stop lossa :) )
3. Sprzedałem złoto w obawie, że już wyżej nie wzrośnie, a tu bije kolejne rekordy.

Tak więc albo będę myślał jedno, a robił drugie, to może więcej zarobię, albo trzeba będzie przestać inwestować tylko trzymać kasę na rachunkach oszczędnościowych :)
Wtedy może wszystkie moje inwestycje, będą trafione.

Tak więc mam nadzieję, że liczba osób odwiedzających tego bloga wzrośnie, abyście mogli odpowiednio reagować i działać przeciwnie do moich ruchów :)

czwartek, 7 października 2010

Witam na nowym adresie

Witam wszystkim, którym udało się odnaleźć mojego bloga poświęconego oszczędzaniu i inwestowaniu. Zmieniłem adres, aby bardziej nawiązać do treści bloga, niż do nazwy szkoły, którą kończyłem :)

Mam nadzieję, że wszyscy znajdą tutaj coś ciekawego dla siebie.





Nie wszystkie komentarze się przeniosły. Przeniesienie wszystkiego pewnie mi trochę zajmie czasu.

niedziela, 3 października 2010

Projekt grosze. Ile tracisz miesięcznie groszy przy zakupach

Jak większość z piszących/czytających blogi finansowe, zastanawiam się jak zwiększyć dochód lub zysk z moich inwestycji.

Pojawiają się propozycje optymalizacji lokat czy rachunków oszczędnościowych, aby "zarobić" 0,5 grosza odsetek. Niektórzy potrafią takich lokat czy rachunków, otworzyć bardzo wiele, by wycisnąć ze swoich pieniędzy jak najwięcej.

A czy zastanawialiście się, ile tych groszy gubimy przy zakupach.
Zarówno kupując jakąś rzecz, której cena kończy się na 0,99, czy przy kasie gdy pan/i nie mają wydać tego grosza czy dwóch.

Ja już parę razy, złapałem się na tym, że "daruję" tym sklepom te parę groszy, a to przecież marnowanie ewentualnego zysku. Bo tu wyrzucam grosz, a jednocześnie na optymalnym zamrażam pieniądze, by mieć pół grosza.

Dlatego postanowiłem od dzisiaj, nie darować już żadnego grosza. Upominać się o resztę, gdyż niektórzy sprzedający, nawet nie próbują wydawać tych groszy.

A idąc dalej, to mnie będzie brakowało tego grosza czy dwóch do rachunku. Ciekawe czy pogodzą się ze "stratą" grosza, czy będą mi kazali zostawiać zakupy :)

Zawsze można powiedzieć "będę winny grosza" i cieszyć się, kolejnym zaoszczędzonym groszem.

sobota, 2 października 2010

Dodatkowy dochód, czy da się zarobić na hotfile

Czytając na temat dodatkowego źródła dochodu, natknąłem się na taki o to sposób.

Hotfile płaci za to, że ktoś pobierze plik wstawiony przez nas. W zależności od jego rozmiarów dostajemy inną kwotę.
Nie będę się rozpisywał, bo każdy może sobie sprawdzić stawki, jeśli jest zainteresowany taką formą dodatkowego zarobku.

Zastanawiam się tylko, czy to faktycznie można potraktować jako pasywny dochód.
No bo jakie pliki trzeba by mieć, aby wygenerować ileś tysięcy pobrań w celu zarobku?

Jedyne co ma tak dużą ilość pobrań, to albo materiały pirackie ewentualnie amatorskie "zabawy".

Tak więc, choć może to łatwy i przyjemny byłby dochód, to raczej mało realny. Przynajmniej ja nie mam pomysłu, co można by umieszczać na tym serwerze, aby ludzie chętnie to pobierali.

piątek, 1 października 2010

Podsumowanie września, jak przeciwności losu wpłynęły na portfel

Tak więc stało się. Wrzesień minął bezpowrotnie, a co za tym idzie, przynajmniej w nim, już nic złego portfelowi się nie stanie.

Mój obecny stan portfela, przedstawia się następująco.



Fundusz awaryjny - został doszczętnie zniszczony przez wyższy koszt remontu dachu, jak i naprawę samochodu, rozbitego przez ojca. Aby pokryć zobowiązania, musiałem również skorzystać z pieniędzy odkładanych na przyszłość dziecka.

środa, 29 września 2010

Projekt ubezpieczenia

Ponieważ miałem już wątpliwą przyjemność kontaktu z PZU, w sprawie likwidacji szkody majątkowej (o czym pisałem w poście), postanowiłem sam sobie, stworzyć fundusz ubezpieczeniowy.

Mój kontakt z naszym największym ubezpieczycielem, znów się zrobił dość częsty. Oczywiście za sprawą dzwona, który spowodował mój ojciec, jadąc moim samochodem (o czym tutaj).

Chodzenie do filii PZU w mojej miejscowości i zgłaszanie iż to nie ja prowadziłem, nie wiele daje. Wszelka korespondencja z towarzystwa ubezpieczeniowego, przychodzi do mnie. Nawet jeśli już musi, to dlaczego ciągle do mnie piszą jako do sprawcy. Przecież można napisać "pańskim samochodem została wyrządzona szkoda", a nie "pan spowodował wypadek, w którym uszkodzony został pojazd ..."

Może ich podać do sądu, o naruszenie dobrego imienia :)
Jak gdzieś o tym poczytam, to się zastanowię. Może uda mi się zdobyć nawet nie wielkie odszkodowanie, które będę mógł wykorzystać do podratowania portfela.

Wracając do tytułu posta.
Otworzę rachunek oszczędnościowy i będę na niego wpłacał "składki", które musiał bym przekazywać jakiejś firmie ubezpieczeniowej, w moim przypadku PZU, za ubezpieczenie AC samochodu, czy ubezpieczenie mieszkania.

Podejrzewam, że szybciej odzyskam pieniądze z tego rachunku niż zdołam wyciągnąć od ubezpieczycieli. A już na pewno, mniej będzie gwiazdek i "wyłączenia odpowiedzialności".

wtorek, 28 września 2010

Dlaczego jeszcze nie jestem rentierem?

Odpowiedź może być całkiem prosta.
Za mało oszczędzam, za dużo wydaję, kiepsko inwestuję.

Ale od początku.
Pracę zacząłem w wieku 17 lat. Co prawda pierwsza moja „pensja” była dość skromna, gdyż była to praca dodatkowa. Dorabiałem po szkole.
Później również pracowałem na studiach, a 4 i 5 rok, poszedłem pracować na etat. W związku z tym, te dwa lata studiów robiłem zaocznie. Pensja również była niska, gdyż początkujący na danym stanowisku, raczej nie powinien spodziewać się wiele.

Już na studiach nie mieszkałem z rodzicami mimo iż pracowałem w tym samym mieście, w którym i oni przebywali.

Była to nasza wspólna decyzja, może nie koniecznie rozstrzygnięta w miłej atmosferze.

Niemniej jednak, już od tamtej pory, "pożyczałem" im pieniądze. Niby nie wielkie kwoty, 20 czy 50zł miesięcznie "na chleb", ale do tej pory uzbierało się z nich 15300zł. Oczywiście nie licząc odsetek.

Wiem, że może ktoś uważać, że mając dochód wspólny około 2800, mogę dość dużo odłożyć i zostać rentierem w dość krótkim czasie.

Ale:

poniedziałek, 27 września 2010

Sztabki sprzedane czyli zarobek na hossie złota.

W związku z trwającą hossą na rynku złota i przekroczeniu 1300 dolarów za uncje, postanowiłem nie czekać i pozbyłem się swoich zasobów złota :)

Co prawda to tylko 15g więc nie zatrząsłem rynkiem złota, ale mogłem się poczuć jak prawdziwy inwestor :)

Sztabki kupowałem w ostatnich miesiącach. Średnia za sztabkę wyniosła 600zł. Dwie z nich były z serii Poczet Władców Polski, więc dodatkowo miały wartość numizmatyczną.

Ponieważ sprzedałem je "hurtem" czyli wszystkie na raz, kwota transakcji wyniosła 2500.
Myślę, że to niezły zarobek jak na obecne czasy.

Pewnie można było poczekać parę dni czy miesięcy i może sprzedać po 1500 dolarów za uncję, ale wolę mieć realny zysk w postaci pieniądza, niż wirtualny na papierze.

Dlatego też mogę spać spokojnie nie przejmując się pęknięciem bańki. Nawet jeśli wzrośnie do 2000 za uncję, to trudno. Inwestowanie to poszukiwanie okazji i godzenie się zarówno z nietrafionymi posunięciami, jak i niwelowaniu ryzyka nawet przy niewielkim zysku.

Kolejna okazja zdarzy się może już niedługo.

niedziela, 26 września 2010

Jak odłożyć 99% dochodu

Po przeczytaniu jednego postu na blogu poświęconym oszczędzaniu, zostałem nim zainspirowany.
Myślałem, jak można oszczędzić więcej niż autor posta.

O to co wykombinowałem.
Założenie: posiadamy jakiś dochód, jak i ile to już zależy od tego kto chce realizować plan.

1. Mieszkamy najlepiej w bloku (jeśli nie, to i tak spotkamy się nie długo w lokalu socjalnym)
2. Nie płacimy czynszu - co nam zrobią. Jak chcą wyrzucić to muszą zapewnić lokal (najbezpieczniej jednak posiadać zameldowane tam dziecko :))
3. Opłacamy tylko wodę i prąd (człowiek nie wielbłąd, pić musi, a i czasem sobie przyświecić)
4. Ogrzać możemy się paląc zebraną makulaturę lub wybrać się do pobliskiego zalesionego miejsca.
5. Pić kranówkę (nie dawno mówili, że tylko w Polsce przegotowuję się wodę).
6. Zamiast papieru toaletowego, można użyć wspomnianej już makulatury.
7. Jeść warzywa i owoce (zaprzyjaźnić się z panią z warzywniaka, która i tak wyrzuca sporo warzyw i owoców czasem tylko lekko nadpsutych), ewentualnie udawać, że się zapomniało jedzenia z domu i niech koledzy w pracy poczęstują.
8. Jeździć na gapę.
9. Bez telefonu też da się żyć, jak i bez telewizora, komputera itp.

Ktoś powie, że to dziadowanie.
Może i tak, ale w jakim tempie można dojść do rentierstwa? Oczywiście pod warunkiem, że się dożyje w miarę ze zdrowymi nerkami czy innymi organami wewnętrznymi.

Ale będąc już rentierem, można pospłacać ewentualne zaległości wobec spółdzielni/gminy i żyć pełnią parą.

Może to trochę głupi post, ale w ciągu dwóch dni, przepracowałem 20 godzin na szkoleniu i trochę musiałem odreagować.

Moje plany do końca roku

Ponieważ mój portfel, przeszedł ostatnio dość wiele (o czym tutaj), postanowiłem urealnić swoje plany, związane z dążeniem do niezależności finansowej.
Wydaje mi się, że należy dążyć do wolności czy też rentierstwa, drobnymi krokami. Cel: za 20, 30 lat być rentierem", jest zbyt ogólny. Należy zrobić sobie plan działania, np. na rok i starać się go realizować. Musi on być realny, aby zakończony sukcesem, motywował nas do dalszej pracy. Bo jeśli będzie zbyt ambitny i nie uda się go nam wypełnić, może nas to zniechęcić do dalszego działania.

Dlatego, postanowiłem stworzyć swój plan do końca roku.
1. Stworzyć fundusz awaryjny w wysokości 5000zł.
2. Odłożyć na przyszłość dziecka 7000zł (obecnie mam 5600)
3. Na rachunku oszczędnościowym w euro posiadać 500e (obecnie 316)
4. Odłożyć minimum 2000zł na uroczystości związane z nowym członkiem rodziny
5. Stworzyć fundusz prezentowy w wysokości 500zł

Myślę, że to dość realne plany. Chcę je realizować poprzez projekt - szkolenia, jak również dzięki becikowemu, zwiększeniu oszczędności na sobie (rodziny nie będę do tego mieszał bo co oni winni :)), grze na giełdzie w IKE i ewentualnie na innych projektach, które mam nadzieję wymyślę w tym czasie.

Ile kosztuje ciąża, czyli już niedługo rozwiązanie

Za około 3 tygodnie pojawi się na świecie nowy obywatel Polski, powiększając moją rodzinę :)

Żeby uzmysłowić większości, jak ciąża i dziecko wpływają destrukcyjnie na portfel, chciałem z grubsza przedstawić wydatki w okresie ciąży.
Nie piszę tego po to by zniechęcać do potomstwa (moim zdaniem dość skutecznie w tym wyręcza mnie rząd, ale po to by w oparciu o fakty, a nie wyliczenia ekonomistów, pokazać na co trzeba być przygotowanym.

Oczywiście zaczyna się niewielkim kosztem, jakim jest zakup testu ciążowego. Potem jest już znacznie gorzej.

- wizyty u lekarza (gdy jest wszystko dobrze, raz w miesiącu), koszt 100zł, jeśli dochodzi USG plus 50zł
- gdy ciąża jest zagrożona, lekarstwa miesięcznie - 200zł (do 7 miesiąca ciąży)
- niezbędne witaminy raz na miesiąc - 60zł
- ubrania ciążowe (zależy jak kobieta chce się stroić), niezbędne bo trzeba chodzić do pracy - droższe od "zwykłych", bo na ciężarnych trzeba zarobić
- wszelkiego typu "zachcianki" z którymi nie da się dyskutować
- lepsze jedzenie tzn. dieta bogata w nabiał, warzywa, owoce (które są dość drogie)
- więcej słodkości z powodu "hormonów"
- wydatki na telefon, bo wszyscy muszą wiedzieć jaki mąż jest nieczuły :) (nie rozumie, bo nigdy nie był w ciąży)
- wydatki na poprawienie "zdrowia", choć podobno ciąża to nie choroba

Do tego dochodzi ciągła zmiana nastroju, ale to już nie do tego postu :)

Inwestowanie w złoto, kiedy pęknie ta bańka

Mam 3 sztabki złota po 5g co jak na razie napawa mnie radością. Złoto po raz kolejny bije rekordy, przynajmniej jeśli chodzi o cenę w dolarach.
Dzisiaj można tylko żałować, że w tamtym roku sprzedałem sztabkę jedno uncjową. Miałbym niezłą stopę zwrotu.

Obecna sytuacja, na rynku złota, jest dość dziwna. Jego ceny idą w górę, mimo, że akcje również. Z reguły ceny złota rosną, gdy zmniejsza się zaufanie do giełd i chęć do ryzyka.

Dlatego też, zastanawiam się, czy nie sprzedać tych swoich sztabek teraz, póki ceny są tak wysokie. Patrząc na oferty z allegro, mogę liczyć na 450zł zysku.

Człowiek już tak ma, że jak idą straty to liczy na odbicie, jak zarabia to czeka i liczy na jeszcze większy zysk.

Dlatego czeka mnie walka ze samym sobą i próba podjęcia stanowczej decyzji. Czy zostawić złoto czy je sprzedać.
Na szczęście mam dość mało tego złota, więc i ewentualna strata będzie niższa :)
Tylko, że teraz można sprzedać drogo, a gdy bańka pęknie, kupić tanio.

Projekt szkolenie - realizacja planu

Dzisiaj po raz kolejny realizuję projekt dzięki któremu mam zamiar podreperować swój portfel.

Jest to cykl szkoleń, przeprowadzanych dla osób dorosłych.
Moje wrażenia są dość pozytywne. Co prawda jako nauczyciel w pełni tego słowa znaczeniu, nie podjąłbym się pracy.
Ciągłe tłumaczenie parę razy tego samego, to trochę uciążliwe. Jestem na szkoleniach, w o tyle dobrej sytuacji, że tu są osoby, które chcą się nauczyć no i z zachowaniem nie ma problemów. Kto się nudzi, lub mu nie pasuje, po prostu może sobie wyjść, kiedy tylko zechce.
Szkolenie - to forma zarobku. Nie dorabiam sobie jakiejś ideologi do tego zajęcia. Nie interesuje mnie, kto i dlaczego na nie przyszedł, tak jak nie interesuje mnie, kto traci na giełdzie, kiedy ja zarabiam.

Mam dwie wiadomości. Dobrą i złą (przynajmniej dla mnie)
Dobra - płacą 50zł na rękę za godzinę
Zła - mam tylko 50 godzin do przepracowania

Ale dobre i tyle. Choć trochę pozwoli mi to, odzyskać wartość portfela i załatać domową dziurę budżetową. Szkoda, że tak jak rząd, nie mogę wypuścić dwu letnich obligacji na 4% brutto :) (a dokładniej nie znajdę na nich nabywców)

sobota, 25 września 2010

Pierwsze szkolenie, pierwsze wrażenia

Mam właśnie przerwę w prowadzeniu szkolenia dla dorosłych.

Zanim opowiem o wrażeniach, odniosę się może do komentarzy Marcina

Co byś odpowiedział na pytanie: "Jak na tym zarobię i gdzie znajdę frajera co za to zapłaci?". Tu jest Polska 90% młodych ludzi umie Informatykę, siedzą w szkołach z innych powodów materialno-społecznych.

Szkoląc na pewno zarobię, bo to umowa o dzieło więc nie muszę się martwić. Chętnych podobno jest sporo i już za to zapłacili. Nie wiem czy chcieliby żeby nazywać ich frajerami.
Jeśli zaś chodzi o te 90%. Mogę cię zapewnić, że ludzi, którzy znają informatykę jest wbrew pozorom niewielki procent. Ja choć skończyłem magisterkę z Informatyki, wcale nie uważam się za informatyka. Nie dorastam do pięt niektórym moim wykładowcom.
Polak, to taki specyficzny naród. Zna się na wszystkim i wie wszystko. Potrafi wlać olej do samochodu, to już ma się za mechanika, potrafi włączyć komputer, odpalić gg lub jakąś grę, ściągnąć nielegalny program i już straszny z niego informatyk.
Gdyby tak było, to ludzie świadczący usługę instalowania systemu, a później jego odwirusowywania, dawno by splajtowali.
Ja w biurze, mam kilka osób, którym wydaje się, że straszni z nich informatycy, a nie potrafią zrobić przejść w prezentacji itp.
Zresztą szkoda o tym nawet pisać.

W drugim komentarzu Marcin pisze:
@zniechęcony, tak wiem, uczysz się potem uczysz innych bezrobotnych i kasa się kręci. Taka ułuda, że niby warto się uczyć. Nie każdy chce być nauczycielem i wciskać kit innym, żeby nauczeni zostali nauczycielami.

Nie jestem nauczycielem, więc nikomu nie wciskam, żeby został nauczycielem, wręcz odradzam znajomym. Na szkoleniach, nie ma osób bezrobotnych, tylko ludzie pracujący, chcący poznać lepiej technologię informacyjną. Nie dlatego, że muszą, ale dlatego, że chcą. Może dla siebie, może po to by kontrolować swoje dzieci, które wciskają kit, że siedzenie parę godzin przed komputerem, to wynik prac domowych.


A teraz o moich wrażeniach.
Ponieważ są to ludzie dorośli i chcący się uczyć, nie ma problemów z dyscypliną. Wszyscy do siebie na pan pani, więc atmosfera jest dość miła. Większość "uczniów" jest sporo starsza ode mnie, więc to trochę dziwna sytuacja.

Jeśli chodzi o uczenie, bywa trudno. Tłumaczenie komuś po raz piąty, formatowania tekstu w wordzie jest dość irytujące. Właśnie mamy takich "informatyków", u których zakaz posługiwania się enterem przy przejściu do nowej linii to zbrodnia.

Ale ogólnie może być, choć płaca jest dość kiepska. 15zł za godzinę, to chyba nawet jak na taką małą miejscowość to obciach.

piątek, 24 września 2010

Projekt - dorobić na szkoleniach

W związku z destrukcją portfela, muszę tworzyć nowe projekty, aby w jakiś sposób, odbudować wartość swych inwestycji.

Pozazdrościłem nauczycielom, bo wszyscy im zazdroszczą paru godzin pracy, wakacji itp., i postanowiłem, choć przez jakiś czas, zagościć w tym zawodzie.

Co prawda, będę tylko weekendowym nauczycielem, bez ich przywilejów, nie na etacie tylko umowie o dzieło.

Będzie to praca w szkole dla dorosłych, z zajęć komputerowych.
Zobaczę więc, jak to jest po tej drugiej stronie biurka.
Mam nadzieję, że się sprawdzę i choć parę godzin, a przede wszystkim, parę złotych, uda mi się dołożyć do portfela.

Z tego co się orientuję, to większość tych "uczniów" nie ma większego pojęcia o komputerach czy informatyce.
Zastanawiam się, jak moje nerwy wytrzymają, przy tłumaczeniu ludziom, dla mnie oczywistych rzeczy.
Bo posługując się popularnymi zwrotami, które funkcjonują w świecie informatyki, nic raczej nie wskóram.

Zaczynam od jutra więc nie długo, opiszę swoje pierwsze przeżycia.

środa, 22 września 2010

Jak zarobiłem na giełdzie 30% w pół roku

Od maja, nie zaglądałem na swoją wirtualną grę giełdową. Zapomniałem o niej na ten czas z powodu wielu innych zajęć i problemów świata codziennego :)

Dziś, odebrałem maila, że gra ta została uaktualniona itp.
Zacząłem więc szukać swojego loginu i hasła, by zobaczyć, co z moim portfelem akcji, stało się przez ten czas.

Powiem Wam, że dość mocno się zdziwiłem. Kasy ma bardzo dużo. Wartość portfela, zwiększyła się o 30% w stosunku do wartości z maja.
Część zarobku to wypłata dywidendy z TPSA.

A akcje jakich spółek miałem? :
1. Netia - strata 140,26 (2000 akcji, zakup kwiecień)
2. TPSA - zarobek 3800,96 czyli 24,98% (2000 akcji, zakup maj)
3. HOOP - strata 276,02 (200 akcji, zakup 2008, jak się tego pozbyć)
4. PGE - strata 1305,04 (3000 akcji, zakup marzec)
5. KGHM - zysk 4550,09 (304 akcji, zakup maj) - dzisiaj sprzedałem
6. OPTIMUS - zysk 19521,77 (10000 akcji, zakup marzec) - dzisiaj sprzedałem

Moja wartość portfela, niestety tylko wirtualnego, to dzisiaj 197907,34zł.
Jeszcze dostanę dywidendę z PGE.

Może to być przykład, na inwestowanie w stylu, kup i zapomnij. Sprawdziło się w tym przypadku, choć nie podejrzewam, aby ktoś, z kapitałem 100k czy 200k, kupił akcje i czekał pół roku, czy parę miesięcy, nie zaglądając i nie śledząc swojego portfela.

Ja, inwestując na prawdziwej giełdzie i to tylko 1000zł, codziennie spoglądam na notowania :)

Projekt lotto - jak wygrać na grach hazardowych

Parę lat temu, będąc zarabiającym studentem, bez rodziny, a nawet bez planów jej założenia, marzyła mi się wygrana w Dużego Lotka, a później w Multi Lotka.
Spędzałem sporo czasu, analizując wyniki, częstotliwość wypadania poszczególnych liczb itp.

Traciłem kasę, przegrywając za każdym razem. Postanowiłem więc, spytać wyszukiwarkę internetową, co ona o tym myśli.


Ktoś opisywał system 3 skreśleń w multilotku i wyglądało to całkiem sensownie. Zainwestowałem i kupiłem ten system. Dopiero po zapoznaniu się z faktami, zrozumiałem, że ten system to bujda.
Pewnie, że grając przez 10, 100 czy 1000 losowań, w końcu trafi się te 5 liczb i wygra. Tylko skąd wziąć pieniądze aby sfinansować tak zwaną progresję?


Dlatego też pogodziłem się ze stratą i od tamtej pory, podchodzę co najmniej sceptycznie do wszelkiego tego typu "wiedzy" na temat wygrywania, łącznie ze sposobami na oszukanie ruletki czy zakładach bukmacherskich.

Nieraz, przy kumulacji w dużym lotku (czy jak on się teraz nazywa), puszczam parę skreśleń.

Jednak od października, postanawiam stworzyć projekt lotto, bądź hazard.
Zakładam rachunek oszczędnościowy i kiedy przyjdzie mi ochota, na hazard, czy to lotto czy zakład bukmacherski, zamiast wydawać, przeleję tą kwotę na ten rachunek.
W ten to sposób, mam pewny zysk z hazardu. Mały, ale pewny % niż prawie zerową szansę na wygranie.
(Tylko gdzie zakwalifikować grę na giełdzie. To też jak hazard :))

Jeśli też grasz i marnujesz w ten sposób pieniądze, to możesz mi je przelać jako dotacja :)
Przynajmniej będziesz wiedział, kto żyje z twoich pieniędzy :)

wtorek, 21 września 2010

Nadchodzi jesień - pustka w sercu i portfelu

No i stało się.
Jak co roku, idzie jesień. Smutna, ponura i dobijająca pora roku.

Stan mojego ducha, niewiele ma wspólnego z tym blogiem, więc może skupię się na kwestii portfela.

Jesień jak i zima, ma bardzo niekorzystny wpływ na domowy budżet. Co prawda to pierwszy taki okres, od czasu, gdy rozpocząłem swą drogę ku niezależności finansowej, ale już mam doświadczenie w kwestii wydatków na przełomie jesieni i zimy.

1. Wzrosną rachunki za prąd, gdyż wcześniej zapala się światło. Nawet stosowanie energooszczędnych żarówek niewiele pomoże (bo w pozostałych porach roku, też ich używam)
2. Ogrzanie mieszkania, to dość duży koszt. Po podwyżce gazu, dodatkowo będzie pustoszył mój domowy portfel. Oprócz tego już niedługo, po przybyciu na świat, nowego członka rodziny, trzeba będzie dodatkowo grzać (jakoś noworodka, nie wypada trzymać w temperaturze poniżej 20 stopni Celsjusza). Nie mam innej możliwości ogrzania mieszkania niż gazem.
3. Wzrośnie zużycie paliwa, gdyż silnik będzie się dłużej nagrzewał. Dodatkowo może okazać się niezbędny zakup prostownika czy nawet akumulatora. Na szczęście samochód został kupiony z zimówkami.
4. Trzeba będzie więcej gotować wody, bo w jesienno-zimowy dzień dobrze jest się dogrzać herbatą czy kawą.
5. No i największy wydatek, czyli prezenty świąteczne. Przy dość dużej rodzinie (dużej liczbie małych dzieci), Mikołaj i Święta, to ruina portfela.



Mam nadzieję, że przetrwam ten okres i dam radę wytrwać w swojej drodze do wolności finansowej.
Że opuści mnie ten pesymizm, i silniejszy stanę do walki, o lepsze jutro :)

sobota, 18 września 2010

Trzymać oszczędności w euro, czy lepiej je sprzedać

Mam na rachunku oszczędnościowym w PKOBP, 300 euro. Jak już wcześniej pisałem, zostały mi, choć planowałem wydać je na samochód (jednak aby można mieć konto oszczędnościowe, musi być minimum 300 euro na rachunku).

Zastanawiam się teraz, czy je trzymać. Co prawda, na początku planowałem dokupować euro i gromadzić je na tym rachunku, w celu późniejszego przeznaczenia tych pieniędzy na wakacje.
Jednak teraz, gdy stan mojego portfela, dość radykalnie się zmniejsza, nie wiem czy ich nie sprzedać, by nie posiłkować się pieniędzmi, które odkładałem na przyszłość dziecka.
Niestety euro trochę spadło (kupowałem je po 4zł), więc byłby stratny na jego sprzedaży. Natomiast do pieniędzy na przyszłość dziecka, mam akurat dostęp, gdyż po umorzeniu jednostek w TFIBPH Stabilnego Wzrostu, leżą sobie na rachunku oszczędnościowym w eurobanku.

Wydaje mi się, że euro powinno niedługo się umocnić, a dokładniej gdy ruszy podwyższa stóp procentowych.

Tak, więc wciąż się zastanawiam co zrobić. Trzymać euro, czy likwidować rachunek i je sprzedać.

Spełnienie złych prognoz czyli totalna destrukcja portfela

Tak więc spełniły się najgorsze me przypuszczenia.
Portfel mój, zostanie we wrześniu, dość mocno naruszony.

Po pierwsze, remont samochodu (który został rozbity), będzie kosztował 1700zł.
Po drugie, remont dachu został zakończony, a jego koszt wyniósł 1500zł.
Po trzecie, zarobki we wrześniu (i tak już pozostanie), spadły o 890zł. Związane jest to zarówno z przebywaniem żony na zwolnieniu lekarskim, jak i utracie przeze mnie jednej dodatkowej pracy.
Nadal akcje PKNOrlen, lecą w dół, więc i na giełdzie nie zarabiam.

Jak wrzesień dobiegnie końca, będzie trzeba przeanalizować swój portfel, a także dokonać niezbędnych przesunięć pieniędzy, by pokryć te wszystkie wydatki.

Drogę trzeba będzie zacząć od nowa.
Na początek, w związku z podniesieniem opłaty abonamentowej cyfry+, jak i ich nachalnego marketingu, postanowiłem zejść z pakietem do najniższego. Nie ma sensu przepłacać za coś, co nie dostarcza zadowalającego produktu. Coraz bardziej, zastanawiam się nad telewizją na kartę. Umowa z cyfrą, kończy mi się w przyszłym roku, więc może z niej całkowicie zrezygnuję.

Mam już parę projektów na myśli, ale o nich po podsumowaniu września. Mam nadzieję, że uda się je wprowadzić w życie i choć trochę pozwolą zniwelować straty, powstałe przez te zdarzenia.

czwartek, 16 września 2010

Podsumowanie pierwszej połowy września.

Złoto po raz kolejny, ustala rekord. Jego cena doszła do 1250$ za uncję.

Posiadam trzy sztabki złota o wadze 5g każda. Ostatnią, trzecią sztabkę, zakupiłem korzystnie na allegro, dość tanio, bo jest to kolejna sztabka z serii Poczet Władców Polskich (ale o tym w podsumowaniu września).

Jeśli chodzi o inwestycje do połowy września, to idzie mi całkiem nieźle. Zarobiłem na akcjach Tauronu, wartość mojego złota rośnie, a i pieniądze na rachunku oszczędnościowym, przynoszą odsetki.
Dzięki dobrej sytuacji na giełdzie, również jednostki TFI funduszu akcji, przynoszą zysk.



Z minusów, przede wszystkim, wydatki związane z oczekiwanym już za miesiąc, nowym członkiem rodziny, no i nieszczęsna naprawa rozbitego samochodu. Prawdopodobny koszt przywrócenia Opla Zafiry do stanu używalności, wyniesie 1000zł.
Również remont dachu zbliża się ku końcowi. Przewidywany koszt 1000zł, okaże się chyba zbyt optymistyczny.

Już nie mogę doczekać się końca września, by zobaczyć, jak moje wydatki, zdewastowały mój portfel.

Mam tylko nadzieję, że nie będę zmuszony ruszać pieniędzy, które odkładałem z myślą o przyszłości dziecka.

Trzeba uczyć się na błędach. Szkoda, że często na swoich.

Dzisiaj patrząc na notowania Taurona, a dokładniej po ile są jego akcje, pozostaje uczucie smutku, że pozbyłem się ich przedwczoraj.

Szkoda.

Co prawda zarobiłem na nich 12% (dzięki IKE nie zapłacę podatku), ale dzisiaj było by więcej. Wiem, że niektórzy stracili na akcjach Tauronu, sprzedając po cenie niższej niż kupili, ale to trochę słabe pocieszenie).

Jestem dopiero początkującym inwestorem giełdowym, dlatego też tym razem sobie wybaczę :).
Zresztą wrzesień i tak jest dla mnie dość ciężki, więc nie ma co dodatkowo się dołować.

Dobrze, że przynajmniej, dzięki tej sytuacji, dokształciłem się na temat inwestowania na giełdzie.
Następnym razem, będę po prostu podwyższał stop loss'a, tak aby więcej zarabiać.
Mam nadzieję, że jeszcze znajdę spółkę, której akcje będą tak tanie, a później w parę miesięcy poszybują w górę.

Może tak będzie z prywatyzacją GPW? Choć podejrzewam, że cena akcji będzie dość duża.

środa, 15 września 2010

Pomóż bliźniemu, a potem płacz i trać nerwy i pieniądze.

Jeszcze wczoraj cieszyłem się zarobkiem 12% na akcjach Tauronu (choć dzisiaj zarobiłbym więcej), a dzisiaj jestem w depresji.

Ojciec poprosił mnie o pożyczenie samochodu, bo jego był w warsztacie i pech chciał, że mi go rozbił. Niestety nie mam wykupionego autocasco i wszelkie naprawy będą szły z mojej kasy (pewnie mi kiedyś odda, choć nie liczę na to gdyż nadal jest mi winien 15k).

Rozbity jest cały przód, zabrany dowód, więc nawet do pracy nie mam jak dojeżdżać.

Tak więc bycie dobrym ,częściej daje człowiekowi po d... nosie, i po kieszeni. Teraz, to żaden fundusz awaryjny mi nie pomoże i będę musiał wycofać pewną kasę z inwestycji. Pozostaje smutek i zniechęcenie. Nawet nie wiem, jak zakończę wrzesień z moimi wydatkami.

Czy jeszcze warto to ciągnąć?
Kiedy człowiek oszczędza, a potem okazuje się, że i tak te pieniądze rozejdą się na różne życiowe sprawy.

Cóż mi zostało. Mieć nadzieję, że nie spłuczę się do zera, na remont samochodu.

Od października albo wszystko rzucę w diabły, albo będę musiał wszystko zaczynać od początku.

Ciężko żyć ze świadomością, że tyle miesięcy wyrzeczeń, pójdzie na marne.

Jak przy tak niskich zarobkach, z rodziną, stworzyć fundusz bezpieczeństwa, który wystarczyłby na pokrycie tak nie przewidywanych wydatków?

Muszę się przespać z tym problemem, bo tracę wiarę.

wtorek, 14 września 2010

Eurobank zwraca pieniądze, opłatę za konto.

Otrzymałem dzisiaj wiadomość od eurobanku, iż dostanę zwrot, nie słusznie pobranej opłaty za prowadzenie konta online.

Opłata ta, została pobrana mimo, iż zgodnie tabelą nie powinna.

Jeśli chodzi o mnie, na koncie, posiadam tylko 2zł, a reszta pracuje sobie na rachunkach oszczędnościowych. W związku z tym, bank zabrał mi tylko 2zł i je zwrócił.

Jednak te coraz częstsze problemu eurobanku, napawają mnie strachem o moje pieniądze.
Nie wiadomo kiedy, system pobierze sobie z konta jakieś dziwne opłaty i będę musiał czekać z dzień czy dwa, aż ktoś to odkręci.

Moje zaufanie do banków, wystawiane jest coraz częściej na próbę.

Dlatego też, intensywnie szukam inwestycji, w którą mogę wejść za pieniądze, które wycofałem z funduszu obligacji na przyszłość dziecka.

Zastanawiałem się, czy za te pieniądze, nie wejść w prywatyzację GPW, ale musiałbym tego dokonać przez IKE, a wtedy pieniądze te trzeba by traktować jako inwestycje długoterminową. Dlatego też, poszukuję innych rozwiązań.

Pierwszy większy zarobek na giełdzie

Dzisiaj sprzedałem akcje Taurona. Po odliczeniu prowizji, na czysto zarobiłem 12,68%.

Wydaje mi się, że to niezły zarobek. Co prawda, rekomendacja dla Taurona, mówi, że akcje wzrosną do 8zł, ale stwierdziłem, że lepszy realny zysk, niż marzenia o większym.

Jestem dość początkującym inwestorem, dlatego, choć mam mały kapitał, wolę go powiększać drobnymi kroczkami, niż grą spekulacyjną.

Do tej pory posiadałem akcje trzech spółek i na dwóch zarobiłem. Pozostały mi akcje PKNORLEN, na których jestem 0,89% (na jednej akcji) do tyłu.

Teraz rozglądam się za kupnem akcji jakiejś kolejnej spółki, na której mógłbym zarobić jakieś 10% :).

Gra na giełdzie, coraz bardziej mi się podoba, choć pewnie przy większym kapitale niż obecnie posiadam, ryzyko i strach były by większe.

sobota, 11 września 2010

Życie to mieszanka radości i smutku. Nie należy osiągać celu za wszelką cenę.

Oszczędzamy, inwestujemy, zarabiamy, po to by żyć, by czuć się bezpiecznym i mieć przynajmniej nadzieję, że robimy to wszystko, po to, by w przyszłości żyło się nam lepiej.

Cieszymy się gdy nam się udaje, złościmy gdy padają nam kłody pod nogi. Jednak z reguły wciąż idziemy do przodu, wierząc, że każda kolejna inwestycja, decyzja, pozwoli nam odrobić straty, a może i zarobić.

Żyjemy wizją tego, jak będziemy żyć, za te kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Będziemy niezależni finansowo, pracując dlatego, że chcemy, a nie musimy.
Chcemy trzymać się tych marzeń, tłumacząc sobie teraz, że to co tracimy dzisiaj poprzez oszczędność, nadrobimy w przyszłości.

Niestety nie wszystkie nasze marzenia, plany się realizują.
Czasem przychodzi nagła śmierć, po której nie ma już nic. Taki tragiczny wypadek, który spotkał dzisiaj znajomych.

I nagle wszystkie plany biorą w łeb. To co było ważne jeszcze godzinę wcześniej, już jest nie aktualne. To do czego dążyło się przez parę lat, traci nagle sens. Cała ta strategia oszczędzania i dążenia do niezależności, w ich przypadku, już nic dla nich nie znaczy.
Tracąc dziecko, które miało 16 lat, zawalił im się świat.

Czy w takiej chwili, rodzice nie żałują, że pędzili żeby dogonić świat, kosztem spędzania czasu z dzieckiem. Czy zaoszczędzenie na jakiejś zabawce tych 50zł, nie budzi pustego śmiechu? Bo co im po tych pieniądzach odkładanych na przyszłość dziecka?
Może gdyby je wcześniej wydali na wspólne wakacje, zostały by chociaż jakieś wspomnienia, czy zdjęcia?

Wiem, że to wydarzenia ekstremalne, że większość z nas, dotrwa do emerytury, a może nawet do tej swojej niezależności czy wolności finansowej.

Tylko żebyśmy w tej drodze, w tym gonieniu za realizacją planów, nie zgubili tego co najważniejsze. Żebyśmy nie oszczędzali tam, gdzie nie powinniśmy. Byśmy spędzali czas z bliskimi, nawet za cenę przegapienia super inwestycji ze świetną stopą zwrotu.

Bo gdy będziemy już na emeryturze, zdobywszy niezależność, nie wpadli w depresję, na myśl o tym, ile nas to kosztowało. Ile straciliśmy w relacjach z ludźmi, których nie da się już odbudować.


Szykuj się na 100 lat, ale bądź przygotowany na śmierć, w każdej sekundzie życia.

Końcówka ciąży czyli wydatków przybywa.

Coraz bliżej już do rozwiązania, czyli powitania na świecie nowego członka rodziny. Co prawda płeć jeszcze nie znana ale w końcu nie to jest jak na razie najważniejsze.

Wszystko by było fajnie, gdyby dbanie o wyż demograficzny, nie było aż tak kosztowne. Fundusze zbierane na ten cel, coraz szybciej się kończą.

Wydatkom nie ma końca, a wciąż tylu rzeczy brakuje. Co prawda dążąc do niezależności finansowej, postanowiłem odświeżyć zawartość szaf i szafek, w celu znalezienia ubranek po poprzednim dziecku.

Niestety wiele ubranek się zniszczyło przeważnie poprzez nie dające się doprać "obiadki" malca. Dlatego też, znaczna część pieniędzy, została wydana na zakup ubranek. Sporo ciuszków udało się "wysępić" od rodziny, którzy również otrzymywali od nas ubranka, gdy byli w potrzebie.

Łóżeczko znalazło się na strychu, jak i wózek. Chociaż na tym człowiek może zaoszczędzić.

Jednak z doświadczenia wiem, że najwięcej kasy pochłonie zakup pieluch i chusteczek nawilżanych, a także oliwek i szamponów. Trzeba będzie poszukać tego na allegro, może i tu uda się zaoszczędzić.

Podsumowując, choć zbliża się radosny czas rozwiązania, to najbliższe miesiące (lata), dość mocno nadszarpną domowy budżet.

Tak więc ten rok, choć z pewnymi zrealizowanymi planami, będzie dla mojego portfela, dość "ciekawy".

Kolejna rocznica ślubu, czyli zbyteczny wydatek za spokój w domu.

Jak co roku, przyszedł ten dzień, który w żonach budzi żądze wydawania pieniędzy. Kolejna rocznica ślubu, nadszarpnęła mój portfel. Moja lepsza połowa, zażyczyła sobie wyjścia do restauracji na obiad. Koszt jak na mój gust, był dość wysoki bo 110zł.

Zdaję sobie sprawę, że niektórzy żywią się na mieście i wydają pieniądze w różnych takich miejscach. Jednak dla mnie, "doświadczonego" inwestora, jest to marnowanie pieniędzy. Bo za taką kwotę, byłbym w stanie, przygotować obiad na co najmniej 5 dni.

Ale z kobietami, a zwłaszcza z żonami, ciężko dyskutować, zwłaszcza gdy chodzi o jakieś rocznice.

Musiałem więc przełknąć tą gorzką pigułkę, jaką było stołowanie się w restauracji i zastanowić się, jak pokryć tak wielkie straty w swoim portfelu.

Można tylko się pocieszać, że kolejna taka impreza, dopiero za rok, a jeśli okaże się, ze nasze kolejne dziecko też będzie miało skazę białkową, to jeszcze przez długi czas nie będzie mogła chodzić na takie wypasione obiadki.

Coraz częściej zadaję sobie pytanie, czy istnieje jakaś konkretna wysokość funduszu awaryjnego, która jest w stanie pokryć wszystkie przewidziane, jak i nie przewidziane wydatki?

Bo zwiększając fundusz awaryjny, coraz częściej pojawiają się nowe "awarie".

Sezon grzewczy rozpoczęty, czyli uciekające pieniądze przez komin

No cóż, pogoda nas nie rozpieszcza. Zrobiło się zimno i dość deszczowo. Temperatura spadła i w domu zaczęło być chłodno.

O ile dorośli mogą ubrać się cieplej, to mając małe dzieci trzeba już dogrzewać mieszkanie. I to kolejna przeszkoda, w drodze do oszczędności, czy niezależności.

Dodatkowo, jestem zmuszony do ogrzewania mieszkania gazem, co znacznie podwyższa koszty. A jeszcze nasze PGNiG, chce 10% podwyżki.

Coraz więcej przeszkód pojawia się na drodze tych, którzy chcą zreformować swoje finanse. Wydaje mi się, że czas na takie przedsięwzięcia był z rok czy dwa lata temu.

Wtedy można było po oszczędzać, inwestować czy odkładać. Teraz, gdy dość wyraźne są podwyżki wszystkiego, a od nowego roku podatku vat, coraz trudniej będzie odłożyć pieniądze, czy choćby zamknąć domowy budżet, zwłaszcza gdy utraciło się dodatkowy dochód.

Mam nadzieję, że wytrwam w tej drodze i choć te 100zł miesięcznie, uda mi się odłożyć.

niedziela, 5 września 2010

Definicja dziadowania

Przeglądając różne blogi, dotyczące finansów, czy fora, można się spotkać z terminem "dziadowanie". Określa to sposób życia, czy raczej oszczędzania zbyt dosłownego. Na zdrowiu, jedzeniu itp.

Tylko zastanawiam się, czy istnieje jakaś definicja dziadowania. Bo jeśli nie posiadam jakiegoś modelu telefonu, który ma paręset funkcji nigdy mi nie przydatnych, to jest to dziadowanie?

Albo gdy nie zamawiam pizzy czy innych fast foodów? Czy używam zwykłych żeli i szamponów, zamiast tych, które zrobią z ciebie bożyszcze kobiet? itp.

Wydaje mi się, że nie jest to dziadowanie. Żyjemy w świecie konsumpcji, gdzie wmawia się nam, iż kupno tego czy tamtego gadżetu, sprawi, że będziemy lepsi, czy bardziej na czasie. Tak zwani celebryści, reklamują różne towary, których sami nie używają, ale nam wmawia się, że my musimy.

Posiadanie 1000 kanałów, z których oglądamy 10 też nie jest powodem do dumy. Można sporo zaoszczędzić na "dobrach" doczesnych, nie dziadować ale żyć i używać tylko tego, co tak na prawdę nam jest potrzebne, ułatwia życie, a nie je utrudnia, jak np. obsługa nowoczesnego samochodu :).

Podniesienie stóp procentowych, czy jeszcze w tym roku?

Chodząc na zakupy, przeważnie po tylko potrzebne rzeczy, zauważyłem, że ceny idą w górę. Ledwo ogłoszono podwyżkę podatku Vat i mimo, że ma obowiązywać od stycznia 2011 roku, to większość handlowców (producentów?), postanowiła już przyzwyczajać klientów do wyższych cen.

Jeśli chodzi o moją osobę, a podejrzewam, że i tysiące innych uczynią tak samo, zaczynam dość ostro, ograniczać konsumpcję. Spadek moich dochodów, jak i wzrost cen, powodują, wymuszone oszczędzanie. Jeśli ceny będą rosły w takim tempie i tak bardzo (bułka zdrożała o 18%, chleb 16), to oszczędzanie może nawet zamienić się w dziadowanie.

Wzrost cen, żywności, paliwa jak już zapowiadane podwyżki gazu, spowodują moim zdaniem, wzrost inflacji w dość krótkim czasie.
Nie chcę się z nikim zakładać :), ale na początku przyszłego roku, podniesione zostaną stopy procentowe. Co prawda istnieje sporo prawdopodobieństwo, że może to się stać jeszcze w tym roku.

Działania rządu, producentów i handlowców, doprowadzą do wzrostu inflacji, spadku konsumpcji i polskiego PKB.
A to będzie pretekst do kolejnych podwyżek podatku Vat, a może nawet wprowadzenia innych rozwiązań, które oczywiście pokryją ci na samym dole (choćby podatek od banków, który tak na prawdę zostanie przeniesiony na klientów banku).

W związku z tym, pozostaje coraz mnie form inwestowania, gdyż sytuacja gospodarcza kraju, wpływa na giełdę, a przewidywany wzrost stóp procentowych, czyni nieopłacalnym inwestycje w obligacje skarbowe czy fundusze obligacji.

czwartek, 2 września 2010

Stan portfela po sierpniu

Jak już pisałem we wcześniejszych postach, w moim portfelu nastąpiły dość duże zmiany. Wcześniejszy zakup samochodu sprawił, że stan moich finansów dość szybko się zmniejszył. Zakup "nowego", używanego auta, okazał się dość kosztowną imprezą. Niestety inwestując w potomstwo, należało zainwestować w ich bezpieczeństwo i wygodę, kupując auto rodzinne.

Musiałem nadwyrężyć swój fundusz awaryjny, gdyż nie mogłem wypłacić wszystkich euro z konta oszczędnościowego z PKOBP. Wymóg jest, iż musi na nim pozostawać minimum 300 euro. W związku z tym, na koncie w euro, będę gromadził fundusze, na ewentualne wakacje z rodziną w przyszłym roku.

Jeśli chodzi o stan portfela, to przedstawia się następująco:



Gotówka czeka na zainwestowanie w coś sensownego. Są to pieniądze na "przyszłość dziecka", więc prawdopodobnie, będzie to inwestycja długoterminowa. Może pokuszę się na kupno akcji GPW, ale to się zobaczy, jak będzie więcej szczegółów na temat prywatyzacji Giełdy.

IKE w formie rachunku. O ile na Tauronie zaczynam zarabiać (kupiłem 101 akcji po 5,13 z prowizją), o tyle zakup PKNORLEN okazał się, jak na razie, kiepskim posunięciem. Na szczęście dla mnie, posiadam tylko 12 akcji kupione po 41,43, więc nie tragedia.

ZłotoKupiłem kolejną sztabkę 5g. Znalazłem okazję, gdyż zakupiłem sztabkę kolekcjonerską, po cenie normalnej sztabki. Dzięki temu, moja inwestycja w złoto, przyniosła trochę większy zysk.

Euro. Na koncie oszczędnościowym w PKOBP, zostało 300 euro, zgodnie z ich wymogiem, ale doszło do tego jeszcze 16,96 euro odsetek. Dzięki zakupie samochodu za euro, zarobiłem, choć niewiele, na euro, jak i na odsetkach.

Podsumowując. Mimo moich obaw, sierpień nie okazał się, aż taki zły. Teraz gdy będę mieć trochę więcej czasu, ze zdwojoną mocą, zabiorę się do pomnażania swoich pieniędzy.

Jeśli chodzi o statystyki bloga, to z powodu wakacji, jak i mojej małej aktywności w sierpniu, nie ma się czym chwalić.
W ostatnim miesiącu, blog wyświetlany był 950 razy.
Najczęściej czytane posty to:
1. oszczędności w euro
2. wolni farmerzy
3. odszkodowanie z PZU

Najwięcej odwiedzających było z następujących przekierowań:
1. polskie blogi
2. droga do wolności
3. zarabianie na blogu

Nachalny marketing, czyli próby wyrwania pieniędzy na zbyteczne rzeczy


Jakoś w ostatnich dniach, nie mogę ogonić się od marketingowców z mbanku i cyfra+.
Wydzwaniają do mnie, proponując mi super, ekstra okazje.

Mbank, wyjechał z jakimś ubezpieczeniem, za jedyna 20zł miesięcznie. Pani, choć miła, jednak dość stanowczo, próbowała wymusić na mnie zgodę przystąpienia do tego ubezpieczenia. Podejrzewam, że gdyby nie nagrywanie rozmów, sama by mnie zapisała. Powiedziałem, że muszę zapoznać się z OWU i niech zadzwoni za parę dni. Po zapoznaniu się z warunkami ubezpieczenia, stwierdziłem, że to żadna rewelacja.
Gdy ponownie pani zadzwoniła, odmówiłem przyjęcia tej propozycji, jednak zajęło mi to sporo czasu.

Jak skończył mbank, zaczęła wydzwaniać cyfra+. Chcieli mi wcisnąć pakiet HBO, za połowę normalnej ceny. Moja negatywna odpowiedź, spotkała się znów ze stanowczym namawianiem mnie na zbyteczną przynajmniej dla mnie, ofertę.

Jestem w miarę kulturalnym człowiekiem, ale jeszcze raz zadzwoni do mnie marketing, to chyba będę rozłączał telefon.

A jakie Wy macie sposoby na tych ludzi.
Jak rozumiem, że oni z tego żyją i tak zarabiają, ale ja też mam swoje wydatki i oni powinni rozumieć, że nie znaczy NIE.

wtorek, 31 sierpnia 2010

Straszenie demografią, a polityka "prorodzinna" państwa

Prorodzinna polityka naszego państwa, ogranicza się wyłącznie do "becikowego" i ulgi prorodzinnej.

Jestem już ojcem, a za dwa miesiące, rodzinna jeszcze się powiększy, więc jestem na bieżąco z naszym systemem pomocy w zwiększeniu dzietności.

Troska państwa o "przyszłych" obywateli, jest łagodnie mówiąc, nijaka.

Poza becikowym, które na niewiele starczy i uldze prorodzinnej, nie wykazuje państwo, żadnego zaangażowania w przyszłość państwa.
Choć rządy dużo mówią i straszą przyszłych emerytów, wizją głodowych emerytur, to nic nie robią, żeby pomóc, a tylko rzucają kłady pod nogi.

Jak wiemy, od pierwszego stycznia 2011 roku, wzrasta vat, a co za tym idzie wszystko dookoła. Wiadomo, że przedsiębiorcy, dołożą nam do każdego produktu czy usługi.
Zasiłek macierzyński, wylicza się jako średnia z ostatnich 12 miesięcy poprzedzających niezdolność do pracy. Czyli mimo, że żona w między czasie (od jutra) dostanie podwyżkę, nie zostanie ona uwzględniona do liczenia zasiłku.
Brak miejsca w przedszkolu, powoduje zwiększone koszty utrzymania dzieci.
Publiczną służbę zdrowia, należy omijać z daleka. Zarówno w czasie ciąży, jak i z małym dzieckiem. Trzeba mieć zdrowie, żeby wystawać w tych kolejkach.


Dlatego, prowadzona ostatnio kampania, dotycząca przyszłych emerytur, gdzie pojawia się liczba pracujących dzisiaj i w przyszłości, gotuje mi krew w żyłach. Zachęcanie, w obecnym podejściu naszego państwa, do rodzenia większej ilości dzieci, jest jakimś cynizmem. Straszenie nas głodowymi emeryturami, zrzucając winę na nas (bo nie mamy wystarczającej ilości dzieci), jest wycieraniem sobie mordy naszym ciężkim, codziennym zmaganiem się, z machiną państwa

Zabieranie tak dużego procentu naszych pensji, na różnego rodzaju składki, powinno nam zapewnić godziwą emeryturę, bez względu na dzietność. Jeśli państwo nie jest w stanie, zrobić właściwego użytku z tych składek, powinno nam ich nie zabierać i pozwolić samym sobie troszczyć się o emerytury.

Powrót do blogowania - kontynuowanie drogi do niezależności finansowej.

Moja dość długa nieobecność twórcza na blogu, spowodowana była zarówno urlopem, który wykorzystałem do remontu mieszkania, jak również zakup samochodu, a przede wszystkim do podwyższenia swoich kwalifikacji, ukończenia kursu i zdaniu egzaminu.

Dzięki zdaniu egzaminu, od września będę zarabiał 200zł więcej.

Była by to dobra wiadomość, gdyby nie informacja, że w dniu dzisiejszym, kończy mi się umowa o dodatkową pracę, która nie zostanie przedłużona.

Tak więc, zarobię 200zł więcej w jednej pracy, a tracąc drugą miesięczne dochody zmniejszą się o 580zł.

Dlatego, od jutra, będę zmuszony, do przejrzenia swojego budżetu domowego i szukać coraz większych oszczędności, zwłaszcza, że już nie długo powiększy się rodzina.

Mimo tych przeciwności losu, nie zamierzam się poddawać, ani rezygnować z osiągnięcia swojego celu, czyli drogi do niezależności.
Choć droga ta, staje się bardziej wyboista i coraz częściej znajdują się na niej jakieś kłody.

Jednak liczę, że przy dobrze skonstruowanym budżecie domowym, uda się mimo wszystko, wygospodarować jakieś niewielkie nawet, nadwyżki finansowe.

Czekam więc z nie cierpliwością, na koniec września, by zobaczyć, jak przy uszczuplonych dochodach, uda mi się związać koniec z końcem.

Już nie długo podsumowanie sierpnia, który raczej do udanych nie zostanie zaliczony. Ale chyba lepiej było poświęcić czas na przygotowanie się do egzaminu niż na niepewne inwestycje.

Mam 5500zł do zainwestowania i myślę, że we wrześniu, znajdę odpowiedni produkt, który przyniesie mi większy zysk.

piątek, 6 sierpnia 2010

Odszkodowanie z PZU, czyli jednak można szybko i sprawnie

Nie tak dawno opisywałem swoją drogę, do odszkodowania, od PZU.

W zeszłym tygodniu, w czasie jazdy kamyk uderzył mi w przednią szybę i po kilku kilometrach, szyba zaczęła pękać. Ponieważ mam wykupione auto casco z opcją szyba w PZU, po raz kolejny, musiałem skontaktować się z tym ubezpieczycielem i zgłosić szkodę.

Procedurę już znalem, więc rozmowa z konsultantem nie napawała mnie optymizmem. Szkoda została zgłoszona i przyjęta. Następnie miała zostać przekazana firmie, z którą PZU ma podpisaną umowę na usługę wymiany szyb.

Szkodę zgłaszałem około godziny 18, więc nie liczyłem na kontakt, w ciągu trzech godzin od momentu zgłoszenia, z firmy wymieniającej szyby.

Po moim wcześniejszym doświadczeniu, z likwidacją szkody, prawdę mówiąc, nie liczyłem na kontakt, nawet w ciągu tygodnia.

Jakież było moje zdziwienie, gdy już po godzinie, zadzwoniła pani z firmy, przedstawiając mi od razu, trzy miasta najbliżej mnie, gdzie można by dokonać wymiany i to już na drugi dzień.

No cóż. Nie wiem czy to w związku z tamtą sprawą, czy to dlatego, że likwidacji dokonywała inna firma niż PZU, ale muszę przyznać, że tym razem załatwienie sprawy, poszło piorunem.

Dzięki dość szybkiej wymianie, mogłem sprzedać samochód, dorzucić euro i kupić młodszy.

Podsumowanie lipca


W miesiącu lipcu, zaliczyłem dość duży spadek inwestycji. Spowodowane jest to tym, iż postanowiłem zmienić samochód, obawiając się, że po podniesieniu stawki Vat, jak i umocnieniu euro pod koniec roku, samochody zdrożeją.

Jak już wcześniej pisałem, rachunek oszczędnościowy w PKO, założyłem z myślą o odkładaniu na nim euro na ten właśnie zakup.

Liczyłem, że zakupu samochodu, dokonam w przyszłym roku, jednak zdecydowałem się na obecny czas.

Portfel więc, zmniejszył się dość znacznie, więc droga do niezależności znacznie się wydłuży.

Z inwestycji, które powinny przynieść dochód w przeciwieństwie do samochodu :), dokonałem kolejnego przelewu na IKE w formie rachunku maklerskiego i kupiłem akcje Tauronu.
Sprzedałem również akcje KGHM, po odbiciu ceny akcji i otrzymaniu dywidendy.

Po umorzeniu jednostek w planie systematycznego oszczędzania, BPH TFI Stabilnego Wzrostu, pojawiła się w portfelu, nowa pozycja, gotówka. W najbliższym czasie, gdy już skończę z rejestracją samochodu, zastanowię się, gdzie zainwestować te pieniądze, gdyż jak już wspominałem, są one odkładane z myślą o przyszłości dziecka.

piątek, 30 lipca 2010

Eurobank obniżył oprocentowanie

Eurobank, obniżył oprocentowanie rachunku oszczędnościowego do 4,05.
Czyli znowu rzucają nam kłody pod nogi, w naszej drodze do niezależności finansowej.

Szkoda, że decyzje banku, są tak zaskakujące. Ja rozumiem, że bank musi zarabiać, ale pytając u nich o kredyt, koszą od ludzi pożyczających od nich, dość wysokie %, więc mogliby się z nami, oszczędzającymi, nimi podzielić.


Kwota optymalna, to teraz 45,07zł. Tak więc trzeba trzymać więcej gotówki, by wyrównać obniżkę oprocentowania.


Ciekawe, jak nisko zejdą z oprocentowaniem do końca roku.

Dbanie o przyszła emeryturę, czyli zmiana OFE

Ponieważ mam trochę czasu wolnego, zainteresowałem się, osiągnięciami mojego OFE.

Zewsząd, straszą nas, głodową emeryturą w przyszłości, zarówno z ZUSu jak i z OFE. Pogodziłem się z myślą, że będę biednym emerytem, choć podjąłem pewne kroki, by być trochę bogatszym (założyłem IKE o czym w tym poście).

Skoro ma być aż tak źle, postanowiłem działać.
W OFE jestem od 1999 roku (młodo się zaczęło pracę :)), nie zmieniając go, ani specjalnie nie interesując się jego wynikami.
Jednak teraz, gdy moja świadomość inwestorska się podniosła, stwierdziłem, że do czasu osiągnięcia przeze mnie wieku emerytalnego, jest jeszcze sporo lat, w czasie których, nawet niewielka różnica w wynikach OFE, przyniesie dość duże korzyści finansowe. O ile przez te lata OFE nie zostaną zlikwidowane, a pieniądze tam się znajdujące zasilą np. ZUS.

Dlatego, posiedziałem trochę nad wynikami OFE, dostępnymi między innymi na stronie KNF i postanowiłem zmienić OFE.


Mimo pewnych wątpliwości, myślę, że to dobry krok. Może dzięki większej migracji członków OFE, zaczną one wreszcie, dbać o naszą przyszłość i lepiej zarządzać naszymi składkami.

Wyjście z inwestycji czyli ucieczka z giełdy

Jestem dość krótko obecny na giełdzie, bo zaledwie od czerwca sam inwestuję na GPW (o czym w tym poście), dlatego, jak na razie nie podejmuję większego ryzyka.

Doszedłem do wniosku (może błędnego), że nasza giełda, zaliczy kilkuprocentowy zjazd. Postanowiłem więc, przetasować mój portfel inwestycyjny.

Zacząłem od sprzedaży akcji KGHM (5 akcji, bo tyle miałem :)). Kupiłem je 1 czerwca po 95,15. Załapałem się na dywidendę, która wynosiła 3zł na akcje. Sprzedałem je po 102zł. Na prowizję wydałem 10zł, po 5 za kupno i sprzedaż.
Posiadam jeszcze 101 akcji Tauronu, kupione po 5,08zł, ale jeszcze wstrzymam się z ich sprzedażą.

Kolejną zmianą strategii inwestycyjnej, było dokonanie dyspozycji umorzenia jednostek, z funduszu BPHTFI, stabilnego wzrostu.
Jak pisałem w tym poście, przeznaczeniem tej inwestycji, jest zapewnienie startu, dziecku w przyszłości.
Postanowiłem umorzyć jednostki z dwóch powodów.
O pierwszym pisałem wcześniej, czyli zjazd GPW, drugi to możliwość podwyższenia stóp procentowych przez co gorszy wynik obligacji.

Jeśli moje przewidywania się sprawdzą, za umorzone jednostki, przy zjeździe WIG20 do 2000p, kupię jednostki w funduszu akcji.

Niestety, jeśli chodzi o umarzanie jednostek w funduszach inwestycyjnych, zajmuje to sporo czasu. Mimo, ze zlecenie odkupienia, zostało złożone w środę, to do tej pory, nie wiem, po ile, jednostki zostaną umorzone. Jest to według mnie, duży minus inwestowania w fundusze inwestycyjne.

Składając zlecenie odkupienia, umorzenia czy nawet kupna jednostek, mimo posiadanej wyceny funduszy, nie wiemy po jakiej cenie za jednostkę, dokonana zostanie transakcja.

A jakie są Wasze przewidywania, dotyczące zachowania się naszej GPW?

środa, 28 lipca 2010

Ile kosztuje ciąża - podsumowanie dwóch trymestrów

Tak więc mija pół roku ciąży mojej żony.
Koszty związane z ciążą są dość duże. Dlatego śmieszy mnie kwota 1000zł tak zwanego becikowego.

Najmniejszym kosztem jest test ciążowy :).
Wizyty u lekarza to koszt 100zł za wizytę plus 80zł jeśli robi USG. Pewnie można chodzić "państwowo", tylko czy kobieta w zagrożonej ciąży, odważy się na stanie w kolejkach i czekanie w nieskończoność, aż lekarz raczy ją przyjąć?

Do kosztu wizyt, należy doliczyć badania raz na miesiąc.

W naszym przypadku, dochodzą jeszcze koszty lekarstw na podtrzymanie ciąży, 100zł na dwa tygodnie.

O takich drobiazgach, jak ciuchy czy lepsza żywność dla kobiety w stanie błogosławionym, nawet nie wspomnę.


Tak więc wszystkim, którzy planują dziecko (bądź i nie planują), proponuję przyjrzeć się swoim funduszom awaryjnym czy bezpieczeństwa, jak kto woli, i uwzględnić koszty związane z ciążą, tak aby za szybko, fundusz się nie skończył.

O kolejnych wydatkach, związanych z ciążą, a później noworodkiem, będę pisał, co jakiś czas.

Oczywiście, nie namawiam do rezygnacji z posiadania potomstwa. W końcu pieniądze to tylko papierki, które przedstawiają wartość, jaką określi bank, a dziecko to sama radość, choć czasem dająca w kość :)

piątek, 16 lipca 2010

Ile powinien wynosić fundusz bezpieczeństwa

Czytając różne blogi, poświęcone oszczędzaniu i inwestowaniu, natknąłem się na pojęcie fundusz bezpieczeństwa lub fundusz awaryjny.

Chodzi o posiadanie środków w gotówce, dzięki którym, możemy sfinansować, nagłe niespodziewane wydatki.

Początkujący inwestorzy, którzy zaczynają swoją przygodę do wolności finansowej, mówią o wielkości funduszu awaryjnego na poziomie 2 czy 3k.

Ja zacząłem właśnie od stworzenia funduszu bezpieczeństwa na poziomie 2k, licząc, że nic aż tak strasznego się nie wydarzy, żebym musiał go wyzerować.

Co prawda, liczyłem się z jego uszczupleniem w związku remontem dachu (na który ma iść 1500zł) ale okazuje się, że są czasem wydatki, których się nie spodziewamy, a przynajmniej nie w tym czasie.

W moim przypadku chodzi o naprawę samochodu. Przy zmianie opon na letnie, przyglądałem się tarczom jak i klockom hamulcowym i ku mej radości wyglądało wszystko ok. Radość mą, potwierdziło również badanie techniczne, na którym hamulce były dość mocną stroną, mojego auta.

Niestety parę dni temu jadąc sobie przez las dozwoloną prędkością :), kierownica zaczęła mi dziwnie się zachowywać. Również taka sytuacja miała miejsce, podczas hamowania.

Pojechałem więc do warsztatu i okazało się, że tarcza hamulcowa po prawej stronie jest do wymiany. Niestety tarcze wymienia się z dwóch stron jednocześnie (a przynajmniej tak się powinno robić) i należy też wymienić klocki.
Ta wątpliwa nieprzewidziana przyjemność, kosztowała mnie 300zł.

Podsumowując więc moje wydatki, okazało się, że fundusz bezpieczeństwa się sprawdza, jednak jego wysokość powinna być, według mnie, o wiele wyższa.


Dlatego od przyszłego miesiąca, odbudowując fundusz awaryjny, będę dążył do zwiększenia jego wartości do 5k. Licząc oczywiście, że już nie będzie potrzeby, korzystania z niego.

Jak zaoszczędziłem parę złotych - czyli kto pyta ten się dowiaduje

Jak co roku, nastąpiła konieczność wymiany oleju w samochodzie.
Przyjemność taka ("wątpliwa") kosztowała mnie niecałe 100zł, wraz z olejem i filtrem.

Postanowiłem jednak popytać znajomych, gdzie oni wymieniają olej i ile ich to kosztuje.

Okazało się, że wystarczy poszukać i można zaoszczędzić trochę pieniędzy. Udałem się więc dzisiaj, do warsztatu poleconego przez znajomego i ku mojej wielkiej radości, wymiana kosztowała mnie 68zł.


Zaoszczędziłem więc 30zł na wymianie, jak również około złotówkę, na dojeździe do "zaprzyjaźnionego" warsztatu, który tak ze mnie zdzierał kasę :)

Czyli w tym miesiącu, kolejne zaoszczędzone pieniądze, zasilą fundusz bezpieczeństwa.

W finansach nie ma sentymentów, czyli jak walczyć o swoje


Ponieważ już wkrótce kończy mi się ubezpieczenie OC samochodu, otrzymałem od PZU, propozycje stawki ubezpieczenia "nie do odrzucenia".
Podobno w moim rejonie, nastąpiło obniżenie składek i dzięki temu mogę zaoszczędzić. Jakoś duży musi być ten rejon, bo znajomi z drugiego końca Polski, też otrzymali list takiej treści :)


Przyjrzałem się tej propozycji i po skorzystaniu z porównywarki OC, okazało się, że ta super ekstra, fajna stawka, nie jest wcale taka wyjątkowa.
Wyszło mi, że gdzie indziej zapłacę około 60zł mniej.

Udałem się więc do PZU i grzecznie zapytałem czy ta propozycja jest ostateczna, bo jeśli tak, to rezygnuję z OC. Po krótkich naradach, postanowiono mi obniżyć składkę o 40zł, co mnie usatysfakcjonowało.


Tak więc, dzięki "straszeniu" odejściem, zaoszczędziłem 40zł, które pójdzie na fundusz bezpieczeństwa.

czwartek, 8 lipca 2010

Inwestycji na giełdzie ciąg dalszy


W tym miesiącu, po raz kolejny, zadbałem o swoją przyszłość na emeryturze, przelewając 500zł, na IKE w formie rachunku maklerskiego w BOŚ.

Po przeanalizowaniu dostępnych danych, jak i przeczytaniu kilku blogów, stwierdziłem, że i tak analizy techniczne i inne takie rekomendacje, tak naprawdę nic mi nie mówią.

Postanowiłem więc zaufać samemu sobie i przeznaczyłem te pieniądze na zakup akcji spółki Tauron. Kupiłem 101 akcji po 5.05, a mój rachunek, powiększył się dzisiaj o 15zł, dzięki otrzymanej dywidendzie ze spółki KGHM.

Jak na razie, moje poczynania na giełdzie, są dość mizerne, ale w porównaniu z kiepskimi nastrojami na giełdach, jestem stratny tylko 14zł.

Myślę, że taką stratę, będę w stanie odrobić do czasu, gdy będę mógł wypłacić tą kasę, omijając podatek belki, tzn. za parędziesiąt lat :)

Następnym moim zakupem, prawdopodobnie będzie PGE.

Jak szybko się wzbogacić cudzym kosztem


Pisałem ostatnio o pomylonych wysyłkach kart pewnego banku do swoich klientów (właścicielem karty nie był adresat przesyłki).

Ja otwierając w czwartek swoją skrzynkę na listy wyjąłem z niej list z logo banku. Mam w tym banku rachunek maklerski, dlatego otworzyłem list, licząc iż znajdują się tam informacje dotyczące mojego rachunku.

Okazało się, iż w środku znajdowała się karta debetowa na nazwisko zbliżone do mojego i identycznym imieniu. W pierwszej chwili, pomyślałem, że ktoś w banku pomylił się podczas wpisywania nazwiska.

Potem wydało mi się podejrzane otrzymanie karty, bo niby do czego? Do rachunku maklerskiego? Co prawda jestem nowicjuszem jeśli chodzi o giełdę, ale raczej mało prawdopodobne, żeby wydawano karty do tego typu rachunku.

Zacząłem więc bacznie przyglądać się kopercie. Jako adresat była ta sama osoba, której dane widniały na karcie.
Mój adres i adres na kopercie, różniły się tylko numerem.

Znam swoich sąsiadów, zwłaszcza tego, do którego miałaby się odnosić przesyłka i na pewno nie miał ani na nazwisko ani na imię tak, jak widniało na liście.



Zająłem się swoimi sprawami, zostawiając przesyłkę i problem z nią, na późniejszy czas.
Jakież było moje zdziwienie, gdy na drugi dzień, znalazłem w swojej skrzynce, podobny list. Zaadresowany tak samo jak ten wcześniejszy i od banku.

Nie otwierałem go, ale sądzę, że znajdował się tam PIN do karty, którą "otrzymałem" dzień wcześniej.

W ten dość prosty sposób, mogłem się stać trochę bogatszym. Posiadałem kartę oraz PIN, więc wystarczyło iść do bankomatu i wypłacić gotówkę :)

Musiałem więc przeprowadzić własne śledztwo i odnaleźć adresata tych listów.
Okazało się, że sąsiad wynajął lokal pod jakiś sklep i w nim pracował adresat listów.

Tak więc w tym przypadku nie zawinił bank tylko listonosz, choć wydaje mi się, że karty jak i numery PIN, powinny być przesyłane listami poleconymi.
Przesyłki te, dotyczą przecież znacznych wartości, które można utracić. Powinien więc bank, bardziej dbać o bezpieczeństwo swoich klientów.

poniedziałek, 5 lipca 2010

Ile będzie wynosił deficyt? - czyli finanse po wyborach


Już pewne kręgi świętują wygraną Komorowskiego.

Zastanawiam się, jaki wpływ na nasze finanse, będzie miał wybór na prezydenta, Bronisława Komorowskiego.
Przed nami wybory samorządowe, a w przyszłym roku, parlamentarne.

PO chcąc je wygrać, musi choć kilka obietnic, składanych podczas kampanii prezydenckiej, spełnić.

Jak zapewne pamiętamy, między innymi obietnice dotyczyły, refundacji in vitro, 50% zniżek dla studentów na przejazdy oraz podwyżki dla nauczycieli o 30% czy budowy dróg.

Każda z tych obietnic, związana będzie, ze znalezieniem środków na jej realizacje. Czy stanie się to poprzez zwiększenie deficytu?

Może pan Komorowski zajrzy do wikipedii i znajdzie tam pogodzenie spełnienia obietnic z realiami naszego budżetu.

Nie sądzę, żeby minister Grad, spełnił zakładany poziom prywatyzacji, gdyż ostatni debiut Taurona, nie koniecznie zachęci kolejnych inwestorów do udziału w prywatyzacjach.

Więc jak PO wraz ze swoim prezydentem, zamierza sfinansować obietnice wyborcze?


Jestem dość sceptyczny do możliwości realizacji obietnic i chyba po raz pierwszy, w trosce o finanse, liczę, że obietnice wyborcze, nie zostaną spełnione.

sobota, 3 lipca 2010

Karta debetowa - prawie jak prezent od św. Mikołaja


Parę dni temu, znajoma zadzwoniła do mnie w jakiejś tam sprawie, dodając później ciekawą historię. Otóż przyszła do niej przesyłka od jednego z banków, w której to znalazła kartę debetową oraz PIN do niej. Co prawda była klientką tego banku, ale po sprawdzeniu nadruku na karcie, odkryła, że to nie jej nazwisko na niej istnieje.

Pierwsze co zrobiła, to zgłosiła ten fakt w oddziale banku, a drugą jej czynnością, była likwidacja konta w tym banku.
W sumie jej się nie dziwię. Nie ma przecież pewności, czy jej karta wraz z pinem nie dotarła do kogoś innego.

Zastanawia mnie więc, na ile bezpieczne są nasze pieniądze, powierzone instytucjom finansowym. Skoro obce osoby, mogą dostać od banku bez żadnych prób włamań, wykradania haseł, phishingu i tym podobnych, dostęp do naszego konta?

Listy z kartą oraz PINem nie były nawet polecone. Można powiedzieć, że bank zabawił się w św. Mikołaja. Tylko, że niestety, ten św. Mikołaj, nawet nie był świadomy, że ktoś ma dostęp do jego prezentów.

Niestety, coraz częściej pojawiają się informacje o różnych "przegięciach" ze strony banków. A przecież to te instytucje, powinny dbać jak nikt, o swój wizerunek.

Im więcej wpadek, tym mniejsza wiarygodność danej instytucji w oczach ich klientów.

Płatne zrywki czyli jak zarabiać udając troskę o środowisko


Coraz częściej zauważam, że w sklepach samoobsługowych, w standardową formułkę kasjerek/ów "dzień dobry" wkrada się pytanie "doliczyć zrywkę?".

Jak zapewne wszyscy pamiętają, nie tak dawno, można było wyjść z domu i iść do sklepu, nie martwiąc się o to w czym przyniesiemy zakupy. Było to dość wygodne, gdyż otrzymywaliśmy bez problemu tzw. zrywkę i po kłopocie.

Później ktoś wymyślił, że ta duża ilość zrywek, wykończy nam środowisko. Że ci, którzy będą żyć po nas, zastaną zrujnowaną Ziemię przez nas.

Wprowadzono więc, sprzedaż tych toreb foliowych, na niektórych jeszcze pisząc, że są ekologiczne.

Nie zamierzam podważać zasadności tego kroku, jak i wiarygodności "ekologiczności" tych toreb.

Natomiast zastanawia mnie, dlaczego sprzedawcy, próbują wciskać je nam, nawet wtedy, gdy podchodzimy do kasy, z własną ekologiczną torbą na zakupy.

Chyba nie do końca chodziło o bycie bardziej przyjaznym środowisku, tylko o wyciągnięcie od nas, kupujących, dodatkowych groszy i zostawienie ich w sklepie.

Ktoś powie, że nie ma problemu, bo można grzecznie podziękować.
Pewnie tak, tylko czy o to chodziło twórcą tego "projektu"?

piątek, 2 lipca 2010

Odzyskane pieniądze czyli reklamacja rozpatrzona po dwóch miesiącach


Wreszcie otrzymałem odpowiedź, na reklamację, która dotyczyła mojej karty kredytowej. Dwa miesiące temu, płaciłem nią za zakupy i kasjerka popełniła "czeski błąd" przy wpisywaniu kwoty. Transakcji tej nie potwierdziłem podpisem i liczyłem na to, że nie zostanie karta obciążona tą kwotą.

Widocznie z myśleniem u mnie nie najlepiej, bo okazało się, że konto zostało obciążone mimo anulacji transakcji.

Po złożeniu reklamacji w banku, kazano mi czekać.

Wczoraj, czyli po dwóch miesiącach od złożenia reklamacji, zadzwonili do mnie z banku, z informacją, iż moja reklamacja, została dla mnie, pozytywnie rozpatrzona. Ucieszyłem się, że choć późno, to jednak wyszło na moje.

Niestety, radość, przyćmiewa fakt, iż trwało to aż tak długo. Gdyby kwotą sporną, był na przykład cały limit karty, to w zasadzie byłaby ona bezużyteczna.

W związku z tym, wydaje mi się, że te wszystkie plastikowe pieniądze, te przelewy do banków czy instytucji finansowych, oferujących lepszy procent, są dość ryzykowne.

Wystarczy wspomnieć niedawne problemy kilku banków, ze swoimi systemami informatycznymi, czy innymi wpadkami, choćby visy.

Dlatego zastanawiam się dość poważnie, czy nie zrezygnować z kart i nie posługiwać się tylko gotówką. Bo i tak z moich obserwacji wynika, że płacąc kartami w sklepach, ludzie tak jakoś dziwnie patrzą, jakby człowiek używał niezrozumiałego narzędzia do rozliczeń finansowych. W Polsce póki co, króluje gotówka i chyba ta forma płatności, będzie u nas trwała wiecznie.