Na początku tego roku w tym poście zastanawiałem się jak pomaganie innym wpływa na stan naszych portfeli. Jak pomoc finansowa dla potrzebujących spowalnia nasze dążenia do celu - niezależność finansowa.
Jednak ostatnio przeglądając oferty kart kredytowych natknąłem się na takie, dzięki którym możemy pomagać innym. Płacąc takimi kartami, pewien % naszych wydatków jest przekazywany na organizacje, które pomagają innym.
Co prawda ciężko znaleźć ile tego procentu trafia do tych organizacji ale ponieważ nas to nic nie kosztuje to i tak nie jest to zły pomysł.
Dzięki temu nie robiąc żadnych dodatkowych wyrzeczeń możemy pomóc innym. Jedyny minus to taki, że to nie my dostajemy zwrot za te zakupy.
No dokładnie, to tak można opisać, zamiast przykładowego 1% zwrotu od zakupów, dostajemy świadomość wsparcia jakąś kwotą, jakiejś organizacji.
OdpowiedzUsuńJa jednak na coś takiego się nie zdecyduję, nawet nie z chęci zysku, po prostu zbyt wiele tego typu organizacji pochłania większość darowizn, niż je wydać na potrzebujących. Nie chcę nikogo zniechęcać, ale ja jak już to wolę kupić coś w przypadku akcji z produktami spożywczymi(choć i tutaj zdarza się handel wtórny :/)
Niestety, zgadzam się i sama znam takie przypadki. Dodatkowo karta kredytowa to wielka pokusa - właśnie się od niej uniezależniam, więc nie sądzę aby był to dobry pomysł. Jednak codziennie klikam w tzw. klikacze (polskieserce.pl, pajacyk.pl, wyklikajzywnosc.pl, pustamiska.pl etc), oddaję 1% podatku i... oddaję krew. Jeśli chodzi o pomoc materialną, preferuję tę bezpośrednią. Zostawiam zbiórki żywności i kwesty innym, sama wolę zanieść konkretne rzeczy konkretnej znajomej rodzinie. Wiem czego im trzeba i jakie z tych potrzeb mogę zaspokoić.
OdpowiedzUsuń