Wielu piszących blogi inspiruje się działaniami wielkich inwestorów. Stawia ich sobie za wzór do naśladowania i marzy o zdobyciu takich pieniędzy do jakich oni doszli.
Mnie osobiście taka forma dążenia do celu jest obca. Nie czytałem żadnej książki tzw. guru finansjery ale z tego co można się zorientować na różnych blogach, doszli oni do swoich majątków poprzez grę na giełdzie czy inwestowanie w nieruchomości.
Moim zdaniem gdyby naśladowanie ich wystarczyło by do osiągnięcia fortuny, Ameryka pełna byłaby multimilionerów. A nie jest tak z wielu powodów.
Tym bardziej jeśli chodzi o Europę, a zwłaszcza o Polskę gdzie mimo zachłyśnięcia się przez nas demokracją i kapitalizmem, nie mamy aż takich możliwości jak za oceanem. Czasem wydaje mi się, że dość znaczna część "dochodu" tych rekinów to wpływy ze sprzedaży książek :)
A tak na serio, oni inwestowali w innych czasach i na innym gruncie. Ślepe dążenie ich drogą może się okazać ślepą uliczką. W okresie kryzysu, bankructw państw i drożejącego franka, możemy się szybciej spłukać niż zostać kolejnym sławnym inwestorem.
Jakiekolwiek ślepe działanie zazwyczaj nie prowadzi do niczego dobrego. Zawsze można poczytać po to, by użyć pewnych elementów. Kwestia umiejętnego czytania i wybiórczego stosowania z logicznym pomyślunkiem.
OdpowiedzUsuńI słusznie. Jaki sens ma przeczytanie kilku/nastu książek czy innych artykułów, kiedy niczego z tych wiadomości nie wykorzystujemy? Myślimy im się udało, pozazdrościmy ale nie podejmujemy żadnych działań. Więc szkoda czasu czytać i marzyć.
OdpowiedzUsuń